Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2020

Tafla akwenu weny

Zielone chaszcze, kacze rozmowy, ludzkie głosy i prawie niesłyszalne, szemrzące, mlaskanie z tafli akwenu. Weny rozpustne nawoływanie, gra z przechodniem. Choć. Stań, zapatrz się, zastanów, zzzzzostań. Bądź tu mój, tak cały mój. Cały. Wodny potworze, szemrzących wyznań. Nieprzebyty akwenie w akwamarynie. Weno nierozerwana z korzeniem ziemi. Wulkanie kreatywny. Kamieniu słońca, akwenie ust, ognisty promieniu. Weno wieku, przeliczana przez ilość bezdechów i zachwytów ziemskich.

łosKOT zasypiającego miasta

Domykamy oczy, powieki, mieszczące całe mieszkania widzianych, w ciągu życia scen.  Domykam z łosKOTem zasypiającego miasta drzwi.   ŁosKOT mi się przy nodze  plącze, mruczy, wzdycha i woła do snu.   Dobranoc, ulico z grającym sąsiadem.  Dobranoc dzielnico zamieszała przez łosKOTy.  Dobranoc, niech Ci się przyśni świt!

PaPierwsze wrażenie

- Cześć! Jest czwartek, czyli jesteś w pracy, są słodkie koleżanki od papierowego kota! No tak tylko, pomyliły mi się dni, dziś jest przecież środa!!! - Słodka jedna koleżanka i nie pamięta, jak poskładała tego kota, więc nie zrobiła drugiego... jest jak widać wyjątkowy... - To nie jest słodka, bo kota nie będę miała... Ty jesteś wyjątkowy, a kot z papieru. Jakie hasło na dziś? - Papierwsze wrażenie. - Nie przeskoczę tego, bez Twojej pomocy! - PaPierwsze - czyli to może być pierwsze przelane na papier, stworzone z papieru wrażenie kogoś, czegoś. - PaPierwsze - tego dnia, wypite z zielono - miętowej filiżanki flat white. PaPierwsze - przytulenie bratniej, męskiej duszy na przedpołudniowym spotkaniu. Papierwsze - tego dnia zaobserwowanie. Wzruszenie. Czytane, opuszkami dłoni, świeżo poznane i transformowane w myślach i poruszające zdanie. Wydrukowane, czarnym tuszem na papierowej stronie książki. PaPierwsze - dzisiaj dziękuję, za możliwość pisania.

Podomka mi się podoba

- Podoma to taka duża podomka? - Tak, podoma, to moja podomka i ona mi się podoba, noszona na nagie ciało po domu mnie kręci. Zamiast histerii wpadam w historię, wykluwam się z podomki w taką ekstra babkę w kiecce. I zaczynam mieć meandry opcji w zasięgu wzroku. Spójrz jak dopiero odsłonię podomę, zaświeci się przyPRAWA i lewa strona smaku. To jest dopiero ekstrawagancko ubrana kobieta. Gustowna, obsypana piegami na skórze od słońca, z opalonym dekoltem i seksi odsłoniętymi i podanymi do wglądu nogami. Taka podoma to bogini doma!

keBABY I CHŁOPY

Zalany kort łóżka. Dziś mocno padało, wymięte prześcieradło, zatopione poduszki. Układamy do snu, jeszcze nieskończone zadania, czekające na swoją kontynuacje w jutro. Porozrzucane ubrania z zapachem parku, baru i nocnej rozmowy o miłości, nad drewnianym stolikiem ubranym w dwa, podwójne kieliszki z Prosecco.  Zamawiamy KeBABY i CHŁOPY. Które zjedzone, niestrawione, w zapytaniu, zostaną rozwarstwione na sałatę, pomidory, sos i mięso. Zapamiętana noc jako kilka spotkań i kilka miesięcy relacji. Podawane w za ciasnej bluzce z bułki, po godzinie dwudziestej pierwszej, minionego poniedziałku  KeBABY. Jedzone bez namiętności i głodu. Ciężkostrawne na noc. Typowe menu, damsko-damskich tematów o chłopach. Przed snem, zażywam tabletkę nasenną z Twojego hasła. Będę spać spokojnie przez siedem godzin, układając w rytm uderzeń serca, kolejne zdania, wymyślając nową książkę.

Nowe z(a)danie do napisania

Przyglądam Ci się jak siedzisz i drapiesz kota. Masz ładne, długie palce i tak zmysłowo przeciągasz je po rudej, tafli kociego futra, topiąc je w kocim miękkim brzuchu. Kot rozważa, czy obrócić się na bok, zatrzymujesz go swoimi pieszczotami. Drapiesz go za uchem, na chwilę zastyga. Kiedy dotykasz łebka, rozpoczyna grę z udeptywania, znajdujesz wtedy, przycisk do mruczenia i zamykania kocich oczu. Słyszymy, jak kot z rozkoszy wzdycha i drży. Uśmiechamy się do siebie. W pewnej chwili kot wstaje, przeciąga się i zeskakuje na podłogę. Oblizuje lewą łapę, patrzy Ci w oczy i miauczy. Ty i kot macie niebiesko-szkliste oczy. Macie coś wspólne, męsko-kocie porozumienie. I idziecie do biurka. On wie, że jest nowe z(a)danie do napisania. Ty wiesz, co masz robić. Patrzę na was za wczoraj, za dużej piaszczystej, gorącej nocy, obrosłej tłustymi i pięknymi snami. Kot jest wzruszony, że znowu dla niego piszesz, podziwia Cię kiedy kreślisz tranem na stole tłuste plamy. Rytuał pomiędzy wami trwa. Kot

Jak samopoCZUCIE?

- Skąd to masz, szukałem tego! - Zrobiłam sama… - Umiesz robić szczęście? - Tak. - Jak to się robi? - Nie wiem, ono samo ze mnie wychodzi, ja się tylko temu przyglądam… - Jak samo? - Tak w dziewięćdziesięciu procentach realizuje się samo, a i czy pamiętasz Ławkę Łowców Łognisk? - Tak, pamiętam, co z nią? - Przechodzę obok niej od czasu do czasu, czasem ktoś na niej siedzi, nadal chodzą naprzeciwko niej, nad brzegiem stawu kaczki, jest przyroda. Długo myślałam, że pewnego dnia spotkam, siedzącą na niej zakochaną parę… - Takie pobożne życzenie? - Trochę tak, miało być zgodne z tą historią. - I? - Widziałam kilka razy siedzących ludzi, ale nie było w nich tego ognia. Przynajmniej ja nie widziałam, choć, raczej umiem rozpoznać ten żar i iskrzenie w oczach i ogień w ciałach. Choć wiem, że jest, istnieją na świcie zakochani ludzie. W czasie obserwacji nie siadali przynajmniej na tej Ławce. Ale ja się koncentrowałam tylko na tym aspekcie iskrzenia… - I Ci się wizja nie zgodziła?

KreacJA piątkowa

- Co robisz w piątek? - Jeszcze nie wiem... - Ja już trochę wiem. Wrócę na kort. Ostatnio zostawiłam tam swoje niezadowolenie i potrzebuję je z tamtąd zabrać albo zmienić na inną emocje. - To jest właśnie ta Twoja KreacJA piątkowa? - Wiesz, że tak! Lubię dobrze skrojoną kreacJĘ piątkową. Taki lekki styl bycia. Bycia ubranym adekwatnie do zachodzących zmian, w optymalnym  poczuciu tego kim się jest na daną chwilę. Kim się już stało. - Czyli piątkowa aktualizacja? - Tak. - Wstajesz rano i czujesz, że to w co jesteś ubranym zostało sprzed kilku dni i wtedy włącza się aktualizacja, takie przemyślane pranie, mycie, układanie, prasowanie. I jest gotowa kreacJA piątkowa. Wkładasz czyste na ciało i zasilasz suszę. - No to jest duża sprawa.

Stereo monolog

- Powiedz, mi jak to jest, możliwe rozmawiać z samym sobą? - Wiesz, ja tak naprawdę nie wiem. Zastanawiałam się już kilka razy jak to u mnie działa i wyszedł mi z tego stereo monolog. Ja tak po prostu mam.  No więc… odtwarza mi się stereofonicznie w głowie Twój i mój głos, mój jest lewą ścieżką, a Twój prawą. Dlatego do obu uszu docierają różne dźwięki, wtedy całość naszych rozmów zamienia się w dialog i dopiero wtedy brzmi bardzo przestrzennie i stanowi treść, którą spisuję. - To znaczy, że słyszysz w głowie mój głos? - Głos raczej nie, potencjalnie jakieś Twoje myśli… - A to ciekawe… - Wiem, brzmi to dziwnie, i pewnie wyniknie z tego, że sama do siebie mówię, no całkiem, całkiem możliwe. - I zawsze tak miałaś? - Nie, tylko teraz, do czasu jak istniejesz w świecie tej historii… - No proszę, czyli wpadłem do czyjegoś świata na wino, wiśniówkę, spacer z opowieścią, która mi się myśli, no może czasem wypowiadam jej fragment na głos, a Ty to zbierasz i zapisujesz. - Dokładnie, t

Raj w Niebie

- Byłeś kiedyś w Niebie? - Tak. - A raj w niebie był? - Był. - O rany, a widziałeś te obrazy z tropikalnymi roślinami, tygrysami, małpami i tukanami. I to wszech obejmujące i zalewające sale światło w fioletach, żółciach, różach, błękitach! I te różowe neony i lustra! Co za przestrzeń i ten plafon!!! - Tak jest właśnie w Raju w Niebie. - Dla Ciebie to takie normalne? - Nie, ale byłem tam… na długo przed tym za nim się spotkaliśmy. - No tak, ciągle zapominam, że to ja gdzieś nie byłam… - I jak Ci tam było? - Dobrze. Tam był taki spokój, a może spokój był już we mnie. Pewnie, kiedy jest się gotowym, aby przekroczyć próg Raju, to już jest ten czas. Czas na Niebo. Piłyśmy z Panią K. Czerwone drinki, podawane z księżycem pomarańczy. Była środowa noc i jakiś taki uroczysty nastrój, jaki pewnie bywa w Raju, sam wiesz lepiej… Szumiąca cisza, co jakiś czas otwierana wypowiadanymi nad stołem zdaniami. - A czym dla Ciebie jest Raj w Niebie? - Daj chwilę, niech pomyślę… A dla Ciebie? - Dla mnie ta

Promocja na miłosne owoce

- Jestem głodna… - A na co masz ochotę? - Na miłosne owoce - Świetnie! Dziś jest promocja na miłosne owoce! - Poważnie? - Ja myślałam, że miłosne owoce są zawsze w wysokiej cenie, że są wyjątkowe, bo zrodzone z miłości, ze słońca, z uwagi ludzkiej, z czasu… - Ale okazuje się, że dziś są w promocji… - No nie wiem… - Właśnie widzę, myślisz, że miłość jest ekskluzywna, tylko dla bogatych? - Tak, tak myślę, jest specjalna dla tych co na nią są gotowi - A co z tymi co nie są, a też jedzą miłosne owoce? - Nie wiem, w głowie mi się to nie mieści! - A widzisz, świat nie jest tylko taki jak sobie wymyślisz, jest różnorodny, czasem nieprzewidywalny, bez jednoznacznej ODPOWIEDZI! - Aha i pachnący ręcznie robionymi, indyjskimi kadzidłam z paczuli… - Na przykład…

MiłOŚć

- Cześć - Cześć, jak w pracy słodkości były? - Tylko gorzka praca… - A słodkie koleżanki? - Były… - A jadłeś ananasowe pomidory, takie żółte, nieziemsko żółte i rozpływające się w ustach, te co można kupić na targu przy Bitwy Warszawskiej? - Chyba nie… - A wiesz o tym, że drzewa jak się je przytula to czasem mruczą i można poczuć jak na kościach, tak cicho, wibrują, a potem czujesz miliardy małych mrówek biegających wewnątrz Ciebie… - Tego nie znam… - A wiesz, że miłOŚć ma w sobie oś? - Tak ma, wiem - Ma swój środek, centralną linię i można ją spotkać w CENTRUM swojego świata - Może można, nie wiem, ale w sumie, kilka razy ją spotkałem - Piękna była! Co? - Tak - Spotykam dość często miłOŚć w milionie małych rzeczy, zobaczonych, przeżytych, usłyszanych, tak jak to światło na stawie, które razem kiedyś widzieliśmy przez bardzo krótką chwilę, to była też taka oś, tamtej wspólnej chwili - A dla mnie? Właśnie się zastanawiam czym jest miłOŚć? - No właśnie, dla Ciebie czym jest? - Daj chwilę

otwartOŚĆ związku

⁃ Nalewka z wiśni? ⁃ Tak, w poniedziałkową noc, chętnie dozowana dla głęboko burgundowego koloru, dla  rozluźniającego się miękko i szybko ciała. Pita na stojąco pod sufitem z zielonych butelek przez których dna widać przyszłość, słodko-cierpkiego likieru zdrady... ⁃ Zdrady? ⁃ Tak, pamiętasz o czym była otwartOŚĆ związku? ⁃ O zdradzie? ⁃ Tak trochę, kwaśna strona takiego układu, ość w związku... ⁃ Czuję to trochę.... czy smakuje jak z likieru przegryziona wiśnia razem z pestką w środku? ⁃ Dokładnie! ⁃ Próbujesz coś co z pozoru mogłoby smakować, w końcu w dobrym towarzystwie, ale... ⁃ Nie do końca wychodzi... ⁃ Związek z samego założenia związuje dwojga ludzi ⁃ Coś w tym jest ⁃ I teraz kiedy otwieramy coś związanego na inne osoby może już działać inaczej ⁃ Jak ryba z ośćmi! ⁃ Tak ⁃ Smak relacji we dwoje zamyka tych dwoje w bezpieczeństwie zaufania ⁃ Taki słoik? ⁃ Dokładnie, zabezpieczenie przed wdarciem się do układu świeżego powietrza ⁃ A to ciekawe ⁃ Pomyślę j

Niedzie-la la la

- Jaki dziś jest dzień tygodnia?     - Sobota - Aha, czyli już minął prawie tydzień - Tak to wygląda - To jutro jest la la la? - Niedzie-la la la? - La la! - La! - To chodźmy jutro na lody, a potem na wino nad Wisłę i do kina i na wystawę i... - Naprawdę chcesz tego wszystkiego naraz?   - Tak! - A Ty? - Mogę, chyba mogę, tylko jeszcze nie wiem czy na tyle la la la mam ochotę! - To spróbujmy wszystkiego na raz, a potem ocenisz czy to razem w takiej ilości Ci służy, to jest jak dzień dziecka ale w wersji dla dorosłych.   - No tak, a na koniec możesz iść bez mycia i spania prosto do pracy...

SENSacJA

- No i kto by pomyślał, że USTA kojarzą Ci się z Amerykańską Federacją Tenisową! Teraz wszystko jasne! - A Tobie? - Mowa, jedzenie, całowanie, seks - A z czym kojarzą Ci się piersi i brzuch? - Piersi - seks, kobiecość, dziecko, Brzuch - zdrowie, dieta, seks, a Tobie? - Piersi - mleko, ssanie, ruch, Brzuch - energetyczne centrum, krągłość, jedzenie… - To mamy trochę inaczej - Zauważyłam - To jest SENSacJA! - Poczuć seks w brzuchu, w piersiach, w ustach? W dotyku, w kontakcie, w rozróżnianiu swojego ciała na zewnątrz w świcie? - Tak - SENSacJA dzieje się za każdym razem kiedy coś cię na wskroś poruszy, jakaś akcja, jakieś zadziewanie się. Coś co się zmienia i szokuje. - SENSacJA - zapamiętam! Tak tworzy się sens indywidualnego Ja!

Makonik

W zaciśniętej dłoni trzymam Makonik. Pięć płatków palców, zamkniętych mięśniami. Palców z wolna dla zabawy otwieranych, chuśtanych do przodu i do tyłu. Bujanych, na elastycznych, mięśniowych biegunach. Makonik, zabawy tej konik!

Ciało duszy

Miękkie i pulchne, chrupkie i delikatne, w zimie na w pół śmiertelne. Słodko-słone z orzeszkami ziemnymi i karmelem na środku. Łaknące bliskości na odległość ramion, na szerokość barków, na głębokość wspólnych razem godzin. W dolnej części brzucha gorące. W klatce piersiowej pulsujące. Bezbarwne pod światło, a w cieniu kaszlące. Obiecujące w ruchu, w bezruchu drżące. Czasem zmęczone, bezradne i płaczące. Za późno rozpoznane, za mało znane. Ciało duszy siedzące na moim kolanie.

Strach między łąkami nie istnieje

Odginasz łopatki jak trawa swe giętkie i ostre brzegi. Chrzęścisz rytmicznie, kręgosłupem w rytm przemierzanej ścieżki. Odurzasz się, upojony mruczeniem trzmieli. Oblizujesz czerwone usta maków koniuszkiem języka pszczoły. Zamierasz w bezruchu... Strach między łąkami nie istnieje. 

Pchle stopy popołudnia

W rozdeptanym wieczorze, pchle stopy popołudnia. W zdejmowanych w ubraniach, zapamiętany zapach obiadu. Smażone racuchy, pamiętające kwaśność jabłka w przyciasnym naleśnikowym cieście. Rozpięty na kocu jak motyl ludzki szkielet. Roztrzęsiony od drgań, miejscowo upojony, drgającym ruchem mięśni. 

Niebo zaplątane w kłosy

Potknąłem się o pukiel Twoich włosów, o niebo zaplątane w kłosy. Drżałaś od słońca, odchylając nagie obłoki. Wsuwałem dłonie, w szepczące źdźbła trawy, przyjemność spływała mi po palcach. Chodziłem zagajnikami Twego ciała, zaciągałem się Tobą, całym sobą oddychałem. Byłaś mi ciszą i pulsowaniem. Zasnąłem tuż przed burzą, w makowej altanie, na zachód od końca...

koMARY senne

Trzy minuty przed zaśnięciem... Śpisz? Nie Słyszysz? koMary? Tak! Czy to koMARY senne? Myślisz? No tak, całkiem możliwe tylko nie wiem do cholery, kto siedzi na parapecie i pali?  koMary...  Tak, to ona Zobacz na jej czarny kok i charakterystyczną namalowaną na oku kreskę! Spójrz i te jej wielkie okulary!  I szpilki, jak zawsze dobrze dobrane! I coś szuka w torbie! Tak, to koMARY tylko czy aby senne?

RozŁĄKA

Chodzimy ze sobą po rozŁĄCE. Co jest w tym dziwnego? Kompletnie nic. Ludzie tak mają, doceniają po czasie. Nagle im się chce siebie więcej... Jak wody, jak cukru, jak pełnego glutenu chleba. Jak dobrego krwistego wina. Jak siebie dla siebie. Chodzimy ze sobą po ŁĄCE. Jest nam mokro, bez ubrań złudzeń, w bieliźnie z rosy. Sauté drepczemy po trawie. RozŁĄKA nam służy.

moTYLE wrażeń

- Poruszyłem coś w sobie. W klatce piersiowej, tuż nad przeponą.  Serce? - MoTYLE wrażeń... - Aha, masz łąkę w sobie? - Raczej kamieniołom... dużo pracy z rozbijaniem skał. - Widziałam dziś słońce nad kamieniołomem i latające MoTYLE wrażeń. - Widziałaś? Aha, czyli wiesz jak wygląda mój pejzaż... - O tak, trochę księżycowy... Wystające z trawy skały i taka kojąca cisza. - I jak Ci teraz? - Boli w klatce, za mostkiem, w sercu coś puściło, uskrzydliło się. Napuchło. Powiększyło. Rozleciało i odleciało. Poukładam sobie to teraz, ułoży mi się to w nową całość. - Przytulić Cię? Mogę tylko tyle... -MoTYLE, Tak!

Druga natura wyborów

- Wybrałem raz jeszcze Ciebie. - Czyli się spotkamy? - Tak. - To dobrze, dla mnie jest ważna druga natura wyborów, płynąca z konsekwencji i poznania. Z czegoś więcej niż entuzjazm i zapał. Jeśli zdecydowałeś się spotkać po raz kolejny to mamy jeszcze coś razem do zrobienia. - Tak czuję, było mi z Tobą dobrze. - Ciesze się. - Chciałbym dowiedzieć się, dlaczego wybrałem jeszcze raz właśnie Ciebie? - I myślisz, że ja Ci odpowiem? - Tak. - W sumie masz rację, trochę znam się na naturze, ona wybiera zawsze zgodnie z instynktem.

Zawieszona noc

Rozpostarte prześcieradło, skrzydlate straszydło na sznurku, wypchany, wiatrem nietoperz. Na niebie zawieszona noc. W fioletach, różach i szarościach. Niewidoma. Krwista. Zagęszczona, oczekiwaniem na moc. Pachnąca potem, pośpiechem i liczeniem. Namaszczona umoczonymi, w płynie do dezynfekcji dłońmi. Nieobliczalna w zbyt dużym napięciu. Prawdziwa, zmieniająca obraz jutra.

Chodzić wzdłuż rzeki i zanurzać w niej stopy

Każdej nocy budził się, otwierał oczy i zaczynał tęsknić do miejsca, w którym ją spotykał. Do miejsca, gdzie mogliby być tylko razem, on i jego marzenie. Od kiedy je zobaczył, każdego dnia było tuż obok. Tylko on nie za bardzo wiedział, jak je załapać i przybliżyć. Chodzili obok siebie, pomiędzy dniami i tygodniami, co najmniej  od dwóch miesięcy. On słyszał kroki, czuł jej zapach, taki zapach jak tylko mają własne marzenia. A ona stąpała delikatnie, jakby była z innego świata. Chodziła po niebiańskim betonie, po boskim bruku, bez całej tej codzienności, pachnącej olejem, kurzem i spalinami. On zaś wciąż chodził po warszawskich, nierównych chodnikach, żwirowych alejkach, płaskich platformach metra.  Mruczało mu serce, ocierało się o puste godziny, wypełnione dobrą, rockową muzyką. Zauważył, że klarowność myśli się ścięła, nastał chaos nienazwanych dotąd pragnień. Wciąż na nowo, wracała do niego tylko jedna potrzeba, aby chodzić wzdłuż rzeki i zanurzać w niej stopy i czekać,

Piątkowe rozJAZZdy

- Proszę Pani, Pani jest szalona jak jakiś Mag. Nigdy z Panią nie wiadomo co się stanie, wyciąga Pani z kapelusza pomysły i wtedy trzeba szybko orientować się i łączyć kropki, widzieć nowe konteksty albo porównania. Orientować się! Ja Panią poznałem tylko po tym jednym uśmiechu ze zdjęcia, że to właśnie Pani! Było to tuż przed burzą, patrzyłem na Panią i byłem ciekawy czy Pani lubi deszcz i czy da się zmoczyć, czy zdąży do domu na czas. Ja trochę zmokłem.  - A Pan lubi deszcz? Lubi Pan moknąć? - Czasem lubię, czasem nie… - Tak, tak, już pamiętam, Pan lubi jednocześnie pić kawę i herbatę… Proszę Pana, Pan jest jak Ikar. Uprawia Pan przemyślaną improwizację albo improwizację zaaranżowaną. - Nie widzę tego tak… - O widzi Pan, właśnie rozpoczęły się nasze piątkowe rozJAZZdy, - Zgadza się, Pani gra jedną melodię, ja drugą, trochę razem i trochę na ten sam temat, aż do chwili kiedy każde odjeżdża w swoją stronę, ale tylko na chwilę i przy końcu melodii znowu się spotkamy.

STOlica

Patrzę na Twoją twarz i wiem, że już się kiedyś spotkaliśmy. STOlica temu, gdzieś na korcie tenisowym w Australii, a może na Pikniku pod Wiszącą Skałą? Nie pamiętam... może jednak to była STOlica i kawiarnia ze świecami w wysokich kandelabrach, stawiającymi nasze spotkanie w innym świetle. Chyba piliśmy czerwone wino, o intensywnym smaku wspomnień Al Pacino i Zapachu Kobiety. Tylko skąd do kawiarni wpadał zapach lip? I dlaczego, kiedy szliśmy nocą, po betonowym chodniku STOlica pachniała morzem?

Pani K i jej poranki

Pani K zaczyna codzienne swój dzień od przywołania myśli, od ustalenia sama ze sobą, co jest do zrobienia. Leżąc jeszcze w łóżku, tuż przed godziną czwartą rano, sprawdza, co jest w jej głowie i w pamięci z wczorajszego dnia. Przesiewa, przez drobne oczka czasu, myśli. Potem dzieli je na te, co wpłynęły na jej przyszłość i te, które do czegoś się przydały. Oddziela je od tych, co się już przeterminowały, które nie pasują do układanki. Rozpakowuje swoje myśli jak prezenty, tak zapraszając nowy początek dnia i przygotowując się do wstania. Potem jeszcze na chwilę zasypia, sen wygładza zagięcia na jej twarzy. Zmarszczki i grymasy niepokoju, zaproszonej tak przypadkiem i tak bardzo niepotrzebnej myśli… Tej jednej przerażającej, że… że pewnego dnia, po przebudzeniu, z jej świata zniknie Pan P. Wysoki i ładnie uśmiechnięty Pan, który w Laboratorium Przemyśleń, zajmuje się Departamentem Przydzielania Haseł. Dlaczego miałby tak po prostu zniknąć?  Pani K nie wie. Coś w jej głowie mówi, że

Pozycja 99

- Czy chodzi o pozycję seksualną? - Trochę tak. Z tego bierze się życie i przyjemność. Jest to jednak dla mnie coś więcej niż pozycja dwojga ludzi w łóżku.… - Aha, to jestem w kropce… - Jest to pozycja pierwszej 9, tego, co pisze do pozycji stojącej obok 9, tego, co czyta. - Czyli, taka ukierunkowana gra miłosna. - Tak. Pisanie jest formą miłości, grą intymną, spotkaniem. Pozycja 99 to pozycja, w której w jednej głowie budzą się emocje i one zapisane, a potem przeczytane, odpalają w tej drugiej głowie czasem całkiem nowy świat. Czujesz to? - Tak, bardzo, to jest takie pociągające, zmysłowe, emocjonujące. - No właśnie. Jest to, możliwość zobaczenie nowej, dotychczas nam nieznanej rzeczywistości. - Dobre, biorę to! A kiedy dochodzi się do tej pozycji? - Za każdym razem, kiedy patrzysz na litery układające się w zdania, w znaczenia, w cudze - a za chwilę, już własne, bliskie ci myśli. Kiedy piszesz do kogoś, a ten ktoś to czyta. - Piękne! - Napiszesz coś dla m

Sen Mocy Letniej

Kiedy śpię, chodzą po pokoju cienie. Wpadają przez okna z ulicy. Stoją w za długim korytarzu światła, mokre i lepkie, zostawiając na ścianach tłuste plamy. Kiedy przychodzi, Sen Mocy Letniej, budzę się. Rozgrzana do czerwoności, tonę w malignie spokoju. Sen jest miły, ale brakuje mu słów, przeciąga w powietrzu ręką, tnąc zasłonę, która spada z szelestem na podłogę. W zasadzie nie przeprasza, nie czuje, że zrobił coś nietaktownego, ma swoje szerokie ruchy i ich zastosowanie. Rozbija łokciem kaflowy piec, siada na kupce gruzu, zapala papierosa i patrzy przed siebie. Przynoszę z kuchni szklankę wina. Wypija jednym haustem. Ociera wielką dłonią usta. Pachnie kurzem i piżmem, jakby wyszedł z damskiej szafy. Na koniec spotkania, zostawia ślady na podłodze po sobie i zapach jaskółczego ziela.

TENISkie oczekiwania

Po południowej drzemce mam tylko TENISkie oczekiwania, czysto sportowe… Abyś był na boisku tuż obok, na przeciwległym karo serwisowym.  I aby, toczyła się gra pomiędzy nami, seria uderzeń piłki, aż do zdobycia punktu przez jedno z nas. Znasz to? Słońce, pot ściekający po ciele, przyśpieszony oddech i wzmożona praca serca. W organizmie smaczna mieszanka endorfin, pomieszanych z adrenaliną. Ceglasty, parujący i unoszący się w powietrzu pył kortu. Poruszona na równi nami, co my nią ziemia. Poruszona serią oddanych kroków i zatrzymanych tuż przed piłką. Pylista mapa spotkania. Nakreślona śladami stóp i drobnych punktów od upadku piłki. Czerwona pustynia gry, na zakończenie zamieciona, oczyszczona ze wspomnień, skropiona wodą dla zatarcia zapachu spotkania. Kiedy spojrzymy za dziesięć lat na TENISkie oczekiwania wysokości dzielącej nas siatki, TENISkie oczekiwania przewagi punktowej, wygranych i przegranych spotkań, uśmiechniemy się do siebie, siedząc w cieniu kwitnących lip,

Duch i materia

Zostało pół dnia do nocy, która wiedziała, że jest umówiona na spotkanie i była punktualna. Poczuli oboje, że to już właściwy czas. Przyniosła w szklance wodę i zebrała siedem garści ziemi. On rozpalił ognisko i powiedział: „Jestem gotowy”. Postawili nagie stopy na ciepłej trawie, poczuli jej przyjemną wilgoć i oddali swój ciężar ziemi… Później on nalał wody do miski, w której była ziemia. Sprawnymi i miękkimi ruchami zagnietli zaczyn. On spojrzał na nią, wziął niekształtną bryłkę w dłonie i powiedział: „Chciałbym, aby był do mnie podobny”. Ona spojrzała mu w oczy i uśmiechając się skinęła głową: „Dobrze, niech tak się stanie”.  Duch zabrał ich dzieło do ognia, Materia patrzyła za nim w płomienie. Podziwiali, jak zmienia się pod wpływem czasu, jak utwardza się i zastyga. Zanim ognisko dopaliło się, zasnęli. Obudziło ich jasne słońce, pośród popiołu stał człoWiek. Dla Ani  🍀

Rzeka nie zawraca, bo płynie do morza

Czasem patrzę na ciebie i wiem, że nie wrócisz. Zabierzesz wszystko, co warte było zabrania podczas naszych spotkań. Miękkie zdania, zgrabną linię ust i takie chrupiące akcenty, wypowiadane z dobrym rozmachem. Płyniemy od pierwszego dnia przed siebie. Każde z nas jest po swojej stronie brzegu, blisko ciepłego piasku pełnego wygrzewających się na nim konarów, a tylko chwilami spotykamy się na środku, gdzie nurt nami zakręci. Mamy swoje własne nurty, choć kierunek rzeki jest jeden, bo rzeka przecież nie zawraca –  zawsze płynie do morza. Ma rozwidlenia jak sieci żył, rozgałęzienia jak konary drzew. Można w niej o coś zahaczyć, zboczyć  na kawę, herbatę, piwo. Na jakiś dobry koncert albo festiwal. Na biwak pod gołym niebem i nagie pływanie w niej po północy. Albo pływanie w ubraniu, w całym rynsztunku, wybierane z pośpiechu i pragnienia wody. W naszej rzece są sceny rozbierane i te w szlafroku. Na nie wszystkie patrzy tylko księżyc, który jest dostępny w każdy hotelu.

Dźwięki karmazynowej królowej

Otworzył oczy, przełknął ślinę, był pewien, że ją słyszy. Jej wyraźny brytyjski akcent i miękko wypowiadane zadania, a wśród nich zagubione nawoływanie: “Adam, Adam, Adam”.  Od tygodnia The Globe Theatre był zamknięty, spacer nad Tamizą stały się jedyną przyjemnością w chwilach, kiedy nie padał deszcz, nie było mgły i wiatr nie starał się urywać głowy i zostawiać jej nienażartym gołębią pod Tower Bridge. Karmazynowa Królowa odchodziła od zmysłów, jak to bywało w przeszłości, kiedy tylko na chwilę znikał. A tak naprawdę nie znikał, to ona go po prostu nie widziała. Nawoływania odbijały się w kielichach do wina, w zaparowanych szybach, brudnych kałużach. Słyszał w uszach jej głos: timeless is your name…  Pociągało go do niej to ciągłe drganie, te dźwięki Karmazynowej Królowej. Zdania jak struny, mruczące, wibrujące w tonacji jego serca. Grane kiedy sen rzucał się w przepaść dnia. https://youtu.be/8xYExeTUA70

Kort życia

Idealnie zagrany as serwisowy! Brawo! Nie byłem, w stanie dosięgnąć piłki, przeszła tuż nad siatką nie muskając jej i trafiła z impetem w karo serwisowe, co za precyzja! Pięknie to wyćwiczyłaś! Widzę wiele zalet gry z Tobą, choć trochę nie czuję tego wczorajszego jammingu. Bolało, uderzenie piłką w ciało zawsze boli. Poczułem twoją siłę w kick serve, przy długim podaniu i bez możliwości odebrania z dokładnością i zastosowania mocnego uderzenia, w tym akurat można zobaczyć akcje “serw i wolniej”. I chyba w grze bardziej do przyjęcia. Ile jest jeszcze sposobów na zrozumienie ciebie? Uwierz, mi staram się. Rusza mnie to, że w tej naszej grze rzadko ostatnio jest legal service. Zaczynamy kolejny set i coraz mniej jest we mnie zaufania do tego, co się zaraz wydarzy. Rodzaj zabawy i lekkości w grze, też jest dla mnie istotny. Ta chwila, kiedy po prawidłowym uderzeniu, zaczyna się kontynuowanie gry. Pamiętasz, jak Cię nauczyłem Moonball, jak się cieszyłaś, że nadajesz piłce r