Przejdź do głównej zawartości

Chodzić wzdłuż rzeki i zanurzać w niej stopy



Każdej nocy budził się, otwierał oczy i zaczynał tęsknić do miejsca, w którym ją spotykał. Do miejsca, gdzie mogliby być tylko razem, on i jego marzenie. Od kiedy je zobaczył, każdego dnia było tuż obok. Tylko on nie za bardzo wiedział, jak je załapać i przybliżyć. Chodzili obok siebie, pomiędzy dniami i tygodniami, co najmniej od dwóch miesięcy. On słyszał kroki, czuł jej zapach, taki zapach jak tylko mają własne marzenia. A ona stąpała delikatnie, jakby była z innego świata. Chodziła po niebiańskim betonie, po boskim bruku, bez całej tej codzienności, pachnącej olejem, kurzem i spalinami. On zaś wciąż chodził po warszawskich, nierównych chodnikach, żwirowych alejkach, płaskich platformach metra. 

Mruczało mu serce, ocierało się o puste godziny, wypełnione dobrą, rockową muzyką. Zauważył, że klarowność myśli się ścięła, nastał chaos nienazwanych dotąd pragnień. Wciąż na nowo, wracała do niego tylko jedna potrzeba, aby chodzić wzdłuż rzeki i zanurzać w niej stopy i czekać, i czekać do chwili kiedy ona do niego przyjdzie. Blisko, bardzo blisko, na odległość oddechu, na głębokość ich łączącego się spojrzenia. I wtedy znów zobaczy, w zwolnionym tempie, obrót odbieranej na korcie piłki i jej doskonałość, usłyszy melodię i słowo, tak celne i trafne, że nie do powtórzenia, w innym stanie poza rzeką. 

Odpłynie w objęcia swojego marzenia.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

moTYLE wrażeń

- Poruszyłem coś w sobie. W klatce piersiowej, tuż nad przeponą.  Serce? - MoTYLE wrażeń... - Aha, masz łąkę w sobie? - Raczej kamieniołom... dużo pracy z rozbijaniem skał. - Widziałam dziś słońce nad kamieniołomem i latające MoTYLE wrażeń. - Widziałaś? Aha, czyli wiesz jak wygląda mój pejzaż... - O tak, trochę księżycowy... Wystające z trawy skały i taka kojąca cisza. - I jak Ci teraz? - Boli w klatce, za mostkiem, w sercu coś puściło, uskrzydliło się. Napuchło. Powiększyło. Rozleciało i odleciało. Poukładam sobie to teraz, ułoży mi się to w nową całość. - Przytulić Cię? Mogę tylko tyle... -MoTYLE, Tak!

Dialog z dotykiem

Ty mnie całujesz słowami. Kaszmirem z ciepłego reagowania. A ja na ustach czuję ich wyjątkowo ważny i ufny smak.  Te czerwone słowa na S jak Serce i Stach, są jak brudzące jagody, zaś zdania krótkie, przerywane przecinkami, są jak zatrzymany na chwilę oddech i mają fioletowy kolor i lekko słodki smak.  Zdania długie, pełne, gibkie, są jak zielony groszek i ziarenka pieprzu. Przerwy pomiędzy linijkami są jak westchnienia i jeszcze jest słowo na dobranoc, jest ono w kolorze indygo i trwa, wybrzmiewając długo, długo poprzez noc.  Kiedy rozczesujesz poranek słowem - dzień dobry, napisanym bulgotem kawy, złotą kredką, kreśląc kontur ust, delektuje się kolorem umbry i smaku gorzkiego dnia, co jednak potem słodkim wydaje się dniem.

Erotyk z ciastem

Słodko – wytrawny, czerwcowy wieczór. Powietrze wypełnione zapachem, grzanego białego wina i obrazem czerwonych pręcików szafranu pływających po tafli alkoholu obok grubiańsko pokrojonych plastrów pomarańczy. Chłód wdzierający się przez pośladki siedzące na metalowym krześle. Niewygoda i poczucie braku ciepłego koca bądź poduszki. Doznania budzące dyskomfort. Rodzące się poznanie, pulsujące w dole brzucha i w rozgrzewających się dłoniach. Przyśpieszony oddech od doznań płynących z podniebienia, słodko-wytrawny smak … jak to było… na wierzchu skóra z brzoskwiniowej polewy, a na niej prażone orzechy nerkowca, wnętrze, miękki i delikatny w smaku ser, a na spodzie, chrupiąca kruszonka o kolorze wypieczonego chleba…? Zobaczył jej zgrabny, kształtny kark. Biała, jedwabna koszula, przelewała się przez jasne jeszcze nieopalone słońcem ramiona i luźno opadała na plecy, dając poczucie luzu i lekkiej ekstrawagancji. Zawiązany na plecach w tali, czarny pasek fartucha nie pozwalał,...