Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2020

Dezynfekcja wyobraźni

- Raz, dwa, trzy, a teraz sprawdź, czy spam trafił do kosza.  - Jest… - Coś poszło nie tak, błąd systemu, error - Hmmm, a kiedy ostatnio robiłaś aktualizację? - Nie robiłam. - To nie dobrze, a kiedy ostatnio aktualizowałaś system? - Nie aktualizowałam, ja nawet nie wyłączam komputera na noc, nie zamykam przeglądarki... wszystko jest tak od dnia, kiedy Cię poznałam... - Zróbmy dezynfekcje wyobraźni, coś czuję, że masz wirusa... - Też tak czuję... i gorączkę, i poczucie bezsilności w sercu, a w głowie chaos. - To teraz wyloguj się z wszystkich społecznościowych mediów. - Jak to? Nie mogę... nie pamiętam haseł... - A chcesz się lepiej poczuć? - Tak. To setka, wódki dezynfekuje ci wyobraźnię. - I wychodzisz, z trybu muszę! - Dobra, raz, dwa, trzy, ... obrzydliwa. - A teraz zamknij wszystkie okna i zapomnij o znajomych. - Żartujesz??? - Nie. - Już dobrze, wykonuję. - Jak Ci? - Dziwnie, pusto, nic nie daje sygnału, zero komunikatów, jestem sama.

Imię Niny

- Masz osiem minut do północy! - To niewiele. - Wystarczy na złożenie życzeń. - Czyli co? - No takich słów co układają się we wróżenie na przyszłość. Coś co chciałabyś dać w dniu imienin komuś. - Rozumiem, czyli życzę Ci miłości. - Tego lepiej nie życz… - Dlaczego? - Bo jeśli nie ma to poczuje, że chce mieć. - Życz coś co jest i widać, że jest. - Zdrowia!  - O widzisz lepiej! - Bogactwa! - Nie, to nie. Bogactwa nie wiadomo czy jest. Ty życząc przynajmniej nie wiesz. Coś oczywistego, co się napewno przytrafi! - Błękitnego nieba Ci życzę i tortu z bezy, czarnej kawy i dobrej książki! - Świetnie, teraz to ma sens!

Wybory

Petros - kamień czy petra - skała, co wybrać? Kawę czy herbatę? Park czy kawiarnię? Koncert czy domowe słuchanie muzyki? Prawą czy lewą stronę? Relację czy rację? Co i kogo wybrać? Jaki kierunek? Wszystko będzie przecież zmianą. Czy wybory są potrzebne, a może można od dziś żyć bez nich? Jak zostać wybranym/wybraną? Jeśli nie głosujesz nie masz prawa głosu… słyszane tysiące razy. Mając wybór możesz wybierać, decydować, zmieniać. Mieć smak bądź niesmak i go poczuć, przetrawić, wybrzmieć. Niedziałanie jest też możliwe. Ty wybierasz. Z wyborami zdobywamy doświadczenie, uczymy się, rozwijamy. Wybierając dajemy sobie prawo na uznanie siebie za autorytet i wtedy nie szukamy na zewnątrz potwierdzenia, że to, co wybraliśmy jest dobre. Zawsze jest, bo to nasza decyzja. Jeśli wybieramy kogoś, do naszego życia, to też odpowiedzialność. Próba zaufania, próba dania szansy i zostawienia przestrzeni do działania. Czy w wyborach można się pomylić? Można. Nie ma świata

Mosquito Bloody Mary

- Kochanie zrobiłem drinka. - O już idę tylko skończę malować paznokcie. - Na czerwono? - Jak zawsze, pasują wtedy do drinków. - Mniam… - Zabierz proszę jak będziesz szła z kuchni pieprz, będzie się dobrze komponował z Bloody Mary. - Dobrze. - Dziś miałem szczęście do ludzi, powychodzili z domów na piknik do Skaryszaka. Siedzieli i pili, jedli i tak słodko pachnieli. Podlatywałem, delikatnie siadałem i upijałem z nich łyczek, po łyczku, wycierając na koniec usta i odlatując najciszej jak się da. A krew była ciepła, gęsta, świeża, trochę z winem, które tego południa pili, świętując. - O mój drogi, jaki ty jesteś romantyczny i taki dzielny, to wszystko, co udoiłeś takie pyszne z nutą twojej odwagi. - Dziękuję, tak to była dobra wyprawa. Lubię sobotnie wyloty. Czuję się wtedy wolny. Wiesz, jest tyle zabawności w tych ludziach, siedzą i nie mają pojęcia, że właśnie stają się naszymi przyszłymi trunkami. Kolacyjnym drinkiem, braćmi krwi. Na zdrowie moja droga, niech

Kaligrafia wspomnień

Nalał do słoika zimnej wody, oblizał pędzel do chińskiej kaligrafii. Rozpuścił, długie, gęste włosy. Tak, jakby włosy pomagały w malowaniu, okazuje się, że pomagają… Ona zaś, na boso weszła do pracowni, zdjęła szlafrok, usiadła na brzegu łóżka. Przyjrzał jej się dokładnie. Idealna skóra, jasna bez cienia opalenizny, nieskazitelna jak świeżo zagruntowane, białą farbą płótno. I zobaczył przed sobą, nagie plecy, ułożone na płasko, brzuchem do łóżka. I poczuł, jak stały się dla niego terytorium literatury. Kreślił delikatnie i wolno pędzlem zanurzonym w czarnym tuszu literę “S”. Smocza “S”, biegła do pośladka przez kręgosłup do przeciwległej łopatki, skręcała za karkiem w dół i kończyła się na ramieniu, bliżej łokcia… On spojrzał na nią, na jej plecy z wykaligrafowanym znakiem, łączącym odległe części pleców w jedno znaczenie. Westchnął, otworzył oczy. Na stole leżał arkusz ryżowego papieru przywiezionego ze sklepiku w Pekinie. Wił się na nim, czarny, świeżo nakreślony w

Piąteczka możliwości

Numer 1. - Wyprasowałeś koszulę? - Tę w paski, tak, a co? - Bo tam w środku, w kieszeni ukryłam banknoty… - Że co??? Czy Ty całkiem zwariowałaś? - Wydawało mi się, że na tyle rzadko używasz żelazka, że pomysł na prasowanie raczej nie będzie pierwszy w twojej głowie. Numer 2. - Rozmroziłeś lodówkę?!!! - Tak, czasem trzeba ją umyć. - Ale….ale… ja tam trzymałam w zamrażarce swoje daktylowo-bananowe lody oraz kostki bulionu gotowe na przyszłą zupę. - Boże! Znowu! Masz fazę na gotowanie? Prosiłem Cię, abyś mnie uprzedziła, jeśli będziesz potrzebować gotować… - A skąd ja mogłam wiedzieć, że chcesz wiedzieć i ogarnie Cię chęć na odmrażanie…Rzecz ludzka nie wiedzieć. Numer 3. - Zrobiłam pizzę. - Przecież Ty nie robisz pizzy! - Ale od dziś robię! - Skąd masz przepis? - Od kolegi, podyktował mi przez telefon. - To tak, na słuch umiesz? - No tak, spróbuj. Ciasto drożdżowe, rozwałkowane butelką po winie, do tego trzy rodzaje sera, plastry karczochów,

Przed snem

- Zanucę przed snem deszczową piosenkę o słonecznym życiu. Chcesz? - Tak, o czym będzie? - O sukience dla ciebie, którą sam wymyślę. - Wspaniale! - Połączę trochę upału z zeszłej nocy, co otuli plecy. Z klecę rękawy z końca czerwca. Na dekolt wrzucę, resztki czerwonego wina z wczorajszego spotkania.  Brzegi sukienki wykończę, dwoma gryzami niedojedzonego słodko-kwaśnego ciasta. Wyprasuję sukienkę, rozbieganymi po nocy twoimi snami. Wszystko będzie na rozmiar 36 tak, jak lubisz! A teraz smacznie śpij…

No tak, tylko to miał być Tramwaj zwany PODĄŻANIEM

W tramwaju, długi sygnał, a potem milczenie trzasków wypowiadanych zdań, i pomijanych z niedbalstwa znaków przystanku. Rozmowa kontrolowana, proszę czekać. Tym razem domknięta kropką spotkania. Podłączona pod linię wysokiego napięcia, rozciągniętą pomiędzy dwoma dzielnicami, na równo podzielona podróż na przystanki dni i pętle miesiąca. Widziane zza brudnej szyby tramwaju sklepy, ludzie z siatkami z plastiku, zakurzone psy przywiązane do stoisk na rowery.  Podróż. Zbieranina sytuacji wsiadających i wysiadających z głowy zdań.  Kontrola uważności tuż przed PODĄŻANIEM w głąb siebie, z szybkością światła bez stacji kontrolnej.  Z biletem ważnym w strefie miejskiej na trzy miesiące.

PersePHONE

- Proszę cię, nie zasypiaj. - Dlaczego? - Bo nie usłyszę telefonu. - Jak to nie usłyszysz? - Przecież jest włączony. - No tak, ale, jak śpisz, to nie słyszę… - Przestań, tyle razy ci tłumaczyłem, że nie jestem twoim przekaźnikiem, przewodnikiem, twoim tele, nocnym stróżem na zawołanie. - Wiem, ale noc jest jak Hades. Przeraża mnie, wiesz? - Wiem. Śpij. - Śpisz? - Tak. Śpię. - Słyszysz dźwięki łąki, ptaków i owadów? Szelest nieba, co się prostuje na widnokręgu jak kręgosłup ludzki po ciężkim dniu pracy? Słyszysz? - Nie. Śpię. Mój świat milczy. I wstała, i ubrała bose stopy w kurz z podłogi. W okruszki, pozostałości zjedzonego popołudniem ciastka. Usiadła na oknie i odebrała telefon od gwiazd. PersePHONA słucham…

Lśnienie szalonych diamentów

- Żartujesz! Poważnie? Widziałeś ją?! - No tak, dopiero poszła do domu. - I co naprawdę była taka wystrzałowa? - No tak, mówię Ci, była piękna. - O rany, ale świat jest zwariowany… jak to się stało, że nie rozpoznałem jej na klatce schodowej. Może jednak się minęliśmy…? - Nie wiem, możliwe. Mówię ci, kiedy tu dziś weszła, nie poznałem jej. Miała coś w sobie ze świata i z radości jaką mają małe dzieci. Była transparentna i jednocześnie pełna tajemnicy. W zasadzie nie wiem, jak ona to zrobiła, ale nie mogłem oderwać od niej oczu. Chciałem z nią być, rozmawiać, patrzeć w jej oczy, przyglądać się jej, kiedy się uśmiecha i słuchać brzmienia jej głosu. - Czy to było Lśnienie szalonych diamentów? - Tak. Skąd wiedziałeś? - Tak czułem. Kilka razy w życiu to widziałem u różnych kobiet. Tego się nie zapomina. Mówiłem Ci, że jak raz to zjawisko zobaczysz, będziesz tego szukał w ich oczach. Tej lekkości i smaku, jaki daje bycie z kobietą, która umie się uśmiechać oczami. - To

Ławka Łowców Łognisk

- Siedzisz? - Tak, to gdzie one są? - Ogniska? - Tak, te o których opowiadałeś. - Pierwsze potrzeba, aby szła dwójka ludzi w jednym kierunku i dopiero wtedy się zapalają, tzn. ogień pomiędzy tymi dwojga. - A wiesz, co ja widzę? - Co? - Idze mężczyzna i kobieta, on i ona w tym samym kierunku. Czyli wszystko się zgadza, zaczynają widzieć to ognisko, jest takie małe co się dopiero rozpala. Mężczyzna zostawia kobietę przy tym ognisku i idzie pozbierać drewna, aby dodać do ognia, kobieta pilnuje, aby ten mały ogień nie zgasł. Mężczyzna, zbierając drewno, spotyka inną kobietę, rozmawiają, śmieją się. Kobieta która też zbiera drewna, idzie teraz z nim w tym samym kierunku i widzą, że właśnie rozpala się pomiędzy nimi małe ognisko. Mężczyzna nawet nie wie jak to się stało, ale już ma dwa ogniska. Jedno to, do którego niesie drewno i jedno to z tą świeżo napotkaną kobietą…. Wraca do swojego ogniska i widzi, że ono jest bardzo dobrze rozpalone. Patrzy na kobietę, która przy n

No name

- Siedzimy na Ławce Bez Nazwy, wiesz? - Tak. Chyba brak słów, aby ją opisać. - Nie przejmuj się, pomyślała w myślach. Zawsze tak robiła, kiedy czuła, że i tak już nic w tym, co usłyszy się, nie zmieni. Bez nazwy… Bez Bez niczego co określa jakąś wizję, spójność, wyobrażenie wspólne… Bez… Nic więcej nie można powiedzieć. Trzeba wstać i iść w przyszłość jak linoskoczek na cienkiej linii rozpiętej nad ziemią, a dotykanej pod uważnie stąpającymi stopami. Iść jak Kuglarz, Mag, Mistrz życia, który żongluje trzema kolorowymi piłeczkami, czerwoną jak kolor szminki, niebieska jak kolor nieba i żółta jak kolor słońca. W tej drodze przed siebie jest zawsze lekka nie pewność, ale jest też okazja na podróż życia. Na to nowe, co wybierane tyle razy wzmacniało i dawało siłę. Już czas…

Wtorki z ciastem

- Śpisz? - Nie… - usłyszał jej głosy, który przedarł się przez głuszę nocy i upływ czasu. Pamiętał dokładnie czasy, kiedy budziła się i szła coś zjeść. Bywała to często pierwsza albo druga godzina w nocy.  Leżał jeszcze przez chwilę w łóżku i myślał o niej. Wstał i poszedł do kuchni.  Siedziała przy stole i jadła resztki wtorkowego tortu. Był czekoladowo – kremowy, z żelatyną owocową na wierzchu, wspomnienie urodzin kolegi, które przyniósł wczoraj z pracy. - Smakuje Ci? - Właśnie się zastanawiam, nie lubię czekolady, ale w tortach kakao smakuje za każdym razem inaczej, tak jak gofry z Łazienek jedzone tuż przed deszczem, kiedy właśnie wiejący wiatr zdmuchuje puder na twarz, a ciepłe naleśnikowe ciasto trzymane w ustach jest słodko – chrupiące i smakuje dzieciństwem. Patrzył na nią z lekkim rozbawieniem. Każde ciasto, kanapka, czy zupa miały ze sobą przypiętą etykietkę ze wspomnieniami oraz mapę gdzie i kiedy zostały zjedzone. On tak tylko potrafił pamiętać spędzone z nią

Gdzie jest podpałka?!

Miękkie jak plastelina, białe jak mąka, klejące jak wylany na stole sok, śmierdzące jak nafta. P - O - D - P - A - Ł - K - A, gdzie jest? Taka biała, za duża kostka mydła, blok niejadalnej białej czekolady, po której połknięciu może zdechnąć kot? - Gdzie jest? Pytam po raz ostatni, to już kryminał, w tym tygodniu zniknęła trzecia! - Patyczki? Gazetka? - Żadne patyczki… Chcesz, to już lepiej idź do lasu i nazbieraj, gazetę zostaw, bo jeszcze nie przeczytałem. - Dobra, idę po patyki, kot gdzieś zniknął, to może będzie potrzebna i łopata, widocznie podpałka smakowała. A może będziemy mieć teraz Kotoducha z Czarnobyla. Będzie nam w nocy rozświetlać grządki z sałatą, wyżarte przez pierdolone ślimaki. - Idź, muszę ochłonąć, podpałka zadziałała! - Jasne, komu w drogę temu czas. (Czterdzieści minut później) - Nie mam patyków. - Jak nie masz? To gdzie poszłaś? - Na łąkę za dom, zbierałam kwiaty. - A co z lasem? - Stoi - To, czym teraz rozpalimy ognisko?

Erotyk z ciastem

Słodko – wytrawny, czerwcowy wieczór. Powietrze wypełnione zapachem, grzanego białego wina i obrazem czerwonych pręcików szafranu pływających po tafli alkoholu obok grubiańsko pokrojonych plastrów pomarańczy. Chłód wdzierający się przez pośladki siedzące na metalowym krześle. Niewygoda i poczucie braku ciepłego koca bądź poduszki. Doznania budzące dyskomfort. Rodzące się poznanie, pulsujące w dole brzucha i w rozgrzewających się dłoniach. Przyśpieszony oddech od doznań płynących z podniebienia, słodko-wytrawny smak … jak to było… na wierzchu skóra z brzoskwiniowej polewy, a na niej prażone orzechy nerkowca, wnętrze, miękki i delikatny w smaku ser, a na spodzie, chrupiąca kruszonka o kolorze wypieczonego chleba…? Zobaczył jej zgrabny, kształtny kark. Biała, jedwabna koszula, przelewała się przez jasne jeszcze nieopalone słońcem ramiona i luźno opadała na plecy, dając poczucie luzu i lekkiej ekstrawagancji. Zawiązany na plecach w tali, czarny pasek fartucha nie pozwalał,