Przejdź do głównej zawartości

Wtorki z ciastem


- Śpisz?
- Nie… - usłyszał jej głosy, który przedarł się przez głuszę nocy i upływ czasu. Pamiętał dokładnie czasy, kiedy budziła się i szła coś zjeść. Bywała to często pierwsza albo druga godzina w nocy. Leżał jeszcze przez chwilę w łóżku i myślał o niej. Wstał i poszedł do kuchni. Siedziała przy stole i jadła resztki wtorkowego tortu. Był czekoladowo – kremowy, z żelatyną owocową na wierzchu, wspomnienie urodzin kolegi, które przyniósł wczoraj z pracy.
- Smakuje Ci?
- Właśnie się zastanawiam, nie lubię czekolady, ale w tortach kakao smakuje za każdym razem inaczej, tak jak gofry z Łazienek jedzone tuż przed deszczem, kiedy właśnie wiejący wiatr zdmuchuje puder na twarz, a ciepłe naleśnikowe ciasto trzymane w ustach jest słodko – chrupiące i smakuje dzieciństwem.

Patrzył na nią z lekkim rozbawieniem. Każde ciasto, kanapka, czy zupa miały ze sobą przypiętą etykietkę ze wspomnieniami oraz mapę gdzie i kiedy zostały zjedzone. On tak tylko potrafił pamiętać spędzone z nią jedynie chwile uniesień. Wtedy w jego ciele pojawiała się błogość zapisanych razem wspomnień i czuł pompujące z krwią do głowy rozpustne obrazy z ich sypialni, kuchni, łazienki czy wakacyjnego domku, w który zatrzymali się któryś wakacji i spędzili kilka nocy przed tym, kiedy zostali parą, długo przed tym za nim zamieszkał z nimi kot.

Usiadł na krześle, przełknął ślinę, zobaczył jej twarz z rozpalonymi do czerwoności policzkami. Poczuł jak, wraca do niego poczucie wielkiej bliskości fizycznej, w której każde bliżej niesie ze sobą kolejne bliżej i jak echo wraca ruchem, przywołując kolejne bliżej i bliżej… bliżej. Pamiętał dokładnie, kiedy zaczynała patrzeć na niego nieobecnym wzrokiem i on już wiedział, że dzieli ją tylko chwila, za nim straci kontakt i rozpłynie się w falach orgazmu.

Wstał, popatrzył na brudny talerz, na którym zostały resztki tortu, poczuł na podniebieniu słodko – gorzki smak czekoladowego kremu. Uśmiechnął się do siebie, na zegarze dochodziło wpół do drugiej, w kuchni panował zmrok, a on nie zamierzał myć w nocy naczyń. Nocna cisza obowiązywała w jego domu do rana i wszelkie hałasy mogła robić tylko ona, wtedy kiedy po omacku wracała do sypialni i słyszał jej kroki na drewnianej podłodze mieszkania.

Fot. Maya Rostkowska

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Interrupting habits

  Kawa bez mleka, koniec świata, mleka mają swój koniec, nawet te z Biedronki.  Śnieg, światło, śnieg, drobne podszczypywanie po twarzy.  Pochrupywanie, podrygiwanie, podnoszenie, pod nogami w kolorze obciążonej bieli obłażącej z czarnych, spasionych od śnieżny gruzów, butów. Chodniki nadrukowane w koła, w łapy, w UFO miejskiego życia. Pachnie mrozem, na płasko, bez wyczuwalnych warszawskich akcentów.  Szczypulanko, delikatniuchne wycelowane w poliki i w brodę. Soft, pieszczoty pogody. Lico buraczkowe, na okrągło, z oprószaniem szronem, zakonserwowana na sztywno z brodą. W zimowe słońce, rozczula się dusza, wampirzyca, zgłodniała światła słonecznego, żre oczami, prawie dławi  się   na przaśny widok stawu. Drzewa ubrane w skafandry śniegu, zmarzliny stycznia. Przy drzewach, zanurzeni w śniegu jak w maśle, schowani w schronach z ubrań, ćwiczący ludzie. Zasunięci pod nos w kurtki, omotani rękawiczkami, zabunkrowani w podwójne pary spodni. Zakurtkowani. Podbici w koszulki, podkoszulkowani.

Erotyk z ciastem

Słodko – wytrawny, czerwcowy wieczór. Powietrze wypełnione zapachem, grzanego białego wina i obrazem czerwonych pręcików szafranu pływających po tafli alkoholu obok grubiańsko pokrojonych plastrów pomarańczy. Chłód wdzierający się przez pośladki siedzące na metalowym krześle. Niewygoda i poczucie braku ciepłego koca bądź poduszki. Doznania budzące dyskomfort. Rodzące się poznanie, pulsujące w dole brzucha i w rozgrzewających się dłoniach. Przyśpieszony oddech od doznań płynących z podniebienia, słodko-wytrawny smak … jak to było… na wierzchu skóra z brzoskwiniowej polewy, a na niej prażone orzechy nerkowca, wnętrze, miękki i delikatny w smaku ser, a na spodzie, chrupiąca kruszonka o kolorze wypieczonego chleba…? Zobaczył jej zgrabny, kształtny kark. Biała, jedwabna koszula, przelewała się przez jasne jeszcze nieopalone słońcem ramiona i luźno opadała na plecy, dając poczucie luzu i lekkiej ekstrawagancji. Zawiązany na plecach w tali, czarny pasek fartucha nie pozwalał,

Dlaczego warto być smutnym dorosłym?

Dlaczego warto być smutnym dorosłym? 1. Warto być smutnym dorosłym, bo można nie zobaczyć swojego odbicia w lustrze, że się jest dorosłym i można nago chodzić po chacie. 2. Fajnie być smutnym dorosłym, bo można zapomnieć, że się kiedyś śmiało i było z tego powodu dużo lekkości w ciele, i można się było z tego powodu posikać. 3. Bardzo dobrze być smutnym dorosłym, bo jak się robi, placki ziemniaczane to one są smaczne, ale tylko śmierdzą po tym ubrania i trzeba je wyprać, tyle się pamięta z jedzenia, kurde! niekończące się tarcie ziemniaków i że cebula doprowadziła do płaczu. 4. Fenomenalnie jest być smutnym dorosłym, bo jak masz kasę, to nie kupujesz, sobie czego chcesz, a jak jej nie masz i jesteś młody, to masz, pomył co zrobić z kasą, z każdą ilością. 5. Ekstra być smutnym dorosłym, bo jak przyjdzie do Ciebie dziewczyna, to starzy nie mieszkają już z Tobą i może zostać na moc, ale ją odprowadzasz na autobus i wracasz, sam do domu myśląc, o pracy jutro rano. 6. Ulta odlotowo być smut