Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2019

W świetle Porodówki Zmian

Klasyczny autobus, On i Ona, oboje siwe włosy. On wyżera z papiera kanapkę, ma ubrane skarpetki pod sandały. Jest czas wnucząt i czas działki oraz czas sentymentów.  Wydepilowane pachy, sandały z cekinami, dudniąca z słuchawek muzyka,  przez okna autobusu  lejący się żar. Pora do pracy Warszawo! Przepuszczam przystanek Jaskółki, Żołny, to nie te, nie na dziś. Reinvent myśli i szybkie formatowanie na spotkanie z Tobą. I znów, aby Cię spotkać… mam przez coś przechodzić, zaczajać się, chwytać w biegu, przeskakiwać, aikido relacji...? A my?  Gdzieś pomiędzy Japonią a Warszawą. O lata świetlne oddaleni od siebie. Spotkamy się w Szpitalu na ułamek sekundy. W przeciągu korytarza, w świetle Porodówki Zmian. Czuję Twój zapach. Kilkadziesiąt pępowin później, przychodzi moja kolej. Zapamiętuję budynek, przenoszę go w czasie, zapisany na starym zdjęciu wyszukanym w sieci na hasło: Stary Szpital. A teraz co zostało? Małe chwile porozumień, wydrapane słowami na Twoich plecach. Macha

Pod niebieskim kimonem, czujące, nagie ciało

Niedzielny poranek o smaku wafli ryżowych z masłem klarowanym. Do smaku, podkręcony przez zielonym, świeży ogórek. Na stojąco, jedzonych w przeciągu pomiędzy ósmą dwadzieścia, a dwadzieścia pięć…  Rano czas do wyjścia jest dziwnie krótki i nieproporcjonalny do długich śniadań i długich rozmyślań nad kawą. Zwłaszcza w niedziele, kiedy to w końcu plan na życie z ćwiczeniami wzywa i nie ma wymówek, ani obietnic jutra. Potem spacer przez dwa warszawskie parki i godzinny trening w słońcu przed stawem, w objęciach tlenowych poduchy liści kasztanowca.             Powr ót przez kawiarnię, kawę i opowieści o wakacjach nad morzem. Odwiedziny w przedwojennej piwnicy, przesiąkniętej zapachem przeszłości.  Po kuchni rozwlekany, umieszczony w ramy czasu, rytm wspomnień, historia ilustracji do bajki O Wilku i Promyku.              Obiad na dwa kieliszki malinowego, bia łego wina. Za bajkę, za jej przyjście na świat. Makaron uczesany w kokardki, makaron długich wspomnień z borowikowego la
Jesteśmy ludźmi z tatuażami własnych sn ó w. Oglądanych przy nagości księżyca w pełni, pod ulicznymi i morskimi latarniami, daleko od lądu. Zabrałam w podróż, spakowane sceny bliskoś ci, poca łunki, oddechy, ciepł o cia ł.  W sumie wyszedł z tego cały album erotyki, namiętnik kochank ó w. Przechodząc wieczorem przez skwer Orszy, przyszły do mnie kwitnące lipy, a z nimi myśl, że tak oto minął rok naszej znajomości. Miliony wypowiedzianych i zapisanych słów. Jakaś niekończą ca si ę  armia pragnie ń i rozgrzanego ciał a, ch łodzonego głową i odwrotnie.             W sobot ę, po treningu w Łazienkach, siedzieliśmy w barze mlecznym. Do południa tylko śniadania, więc jedliśmy grzecznie jedynie dostępne na ciepło naleśniki, czekając przy tym z kompotem w dłoniach na południe i dania obiadowe.  Populacja rodzin z małymi dziećmi, obsiadła stoliki i zaczęł o si ę jak w ptasich gniazdach, karmienie. Ciap – otwarcie dziubka, ciap – mlaskanie, ciap – wepchnięcie kolejnego kawałka strawy.