Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2019

Uczące Serce

O Królowa zostawiła list, zdziwił się Kot, który jak zwykle po obudzeniu udał się do kuchni, gdzie jak dotąd bywał pierwszy, a tu niespodzianka. Dziwne, pomyślał… Otworzył, pięknie zaadresowaną kopertę i zaczął czytać atramentowe maczki, które układały się w kształtne zdania, a potem w myśli Królowej. Kochany Kocie, Nie będzie mnie dzisiaj. Dojrzewam. Do tej zimy, do czasu, do zmiany. Do bycia nową sobą. A teraz trochę o mnie, o tym kim byłam zanim się poznaliśmy… Kiedyś byłam inna, dużo marzyłam. Teraz żyję. I dzieje się przez to wiele cennych rzeczy we mnie i wokół mnie. Wtedy, wcześniej też się działy z tym, że szukałam ideału, widząc niedoskonałość w ludziach, w rzeczach. Teraz to zniknęło, pozostała ciekawość. Zrozumienie, że wszystko od zawsze było we mnie, ten cały opór i niezgoda, a ludzie, zwierzęta po prostu są, są tak samo jak mgła, jak drzewa. Chciałam Ci opowiedzieć o Uczącym Sercu, a oto o nim opowieść. “Uczące Serce pewnego dnia obudziło się, tak jak b

Zamiana dekoracji Królowo

Cześć Kocie, jak wczorajsze “W objęciach węża”? O cholera, zaklął Kot. Królowa pamięta tytuł filmu… a to nowość - pomyślał Kot, w cichości kociego serca. Jak się dziś czujesz? - spytał dostojnie i lekko jak to miał w zwyczaju z ociąganiem wypowiadając zdanie. Kot był lekko zdziwiony nowym obrotem sprawy. Wiesz Kocie, źle się czuję wracam do łóżka, przyszłam tylko napić się wody. Kot jak nigdy, wstał i zaczął przygotowywać mleko migdałowe. Tyle razy już to widział, że teraz tylko, zdjął pierścionek z palca lewej dłoni i przystąpił do działania. Tym razem to Królowa po głośnym brum i wielkim wybuchu białej mgły, miała brudne z migdałowej masy pantofle i całe siwe włosy od szronu orzechowego mleka. Siedziała na stołeczku i patrzyła na swojego Kota jak zgrabnie, ubija łapami przez ścierkę, resztki migdałów i wyciska z nich ciepłe mleko. Potem piła małymi łyczkami, ciepły i słodki napój.  Kot zaś przyglądał się jej z czułością i troską, bo czuł, że dzieje się coś nowego z j

Przypadek - czyżby?

Królowa jest chora, powiedział Kot siedząc na oknie w kuchni do wróbla mieszkającego pod parapetem. Kiedy Kot miał gadane, to i wróbel dobry był do konwersacji. Kot zaparzył sobie dobrej herbaty, zapalił papierosa i od głośnego chrząknięcia rozpoczął… Wiesz stary, Królowa ma gorączkę. Przypadek? Leży i śpi. Weszła w tryb naprawczy. Pewnie jak będzie zdrowa nic już nie będzie pamiętać i znów zaczniemy od nowa. Przyjdzie do kuchni, uśmiechnie się do mnie tak słonecznie i powie z radością: Jakim jesteś atrakcyjnym kotem, dzień dobry, jestem Królową i poda mi swoją zimną dłoń, a ja ją uścisnę i powiem Kot. A potem będziemy siedzieć w kuchni i pić razem kawę z kostek cukru, a ona będzie taka piękna i nic nie pamiętająca z czasu przed chorobą. Będzie mnie pytać o numer telefonu, o to czy jesteśmy szczęśliwi i jaki film dziś idę oglądać, a przecież mówiłem jej wczoraj. Ona wszystko zapomina. Zapomina, bo boi się pamiętać. Boi się przywiązywać do swoich wspomnień. Jak zdrowieje wy

Jak się robi zimę

Jesień spakowana - powiedział Kot. Siedział na oknie i obserwował ulicę. Tam zaś w wielkich worach na śmieci, leżały poupychane liście. Kot odchrząknął i powiedział: a teraz trafią do spalarni, potem w postaci dymu trafią w chmury,  a z chmur zamienią się w śnieg i będzie zima. Czy jakoś tak…  Aha, czyli po wszystkim… Królowa, zadumała się nad garnkiem z wodą po którym pływały świeżo ugotowane płatki śniegu z nasion chia. Aha. No dobra to czas na spacer, idę odwiedzić Wisłę i Pierożka. Kot, popatrzył na Królową i powiedział, ja zostaję w domu.  No dobra, jak chcesz, ja idę, rzuciła Królowa. Pierożek wyglądał jak z ostatniego rysunku w gazecie. Był biały z czarną plamką na plecach. Miał kilka kilogramów futra podbitego tłuszczem wokół pasa. Wskoczył Królowej na rajstopy i wbił beztrosko pazury w kolana. Rozmowa z Wisłą toczyła się przy dobrej gatunkowo, przywiezionej ze świata herbacie. Siedziały obie po turecku, na perskim, miękkim dywanie. Kot Pierożek zaś mruczał i

Black Spot - rozmowa z Czarną Plamą

Dziwisz się, że lubię Czarną Plamę? Że za nią tęsknie, że się z nią zaprzyjaźniłam, że czuję się przy niej dobrze i bezpiecznie. Że moja głowa przy niej odpoczywa i fizycznie płynie pomiędzy nami harmonia? Szczerze, sama nie wiem dlaczego to tak działa, ale tak jest.  Po bardzo długich poszukiwaniach spotkałam Czarną Plamę i się przy niej zatrzymałam. Pytasz mnie czy wiem, co jest napisane pod Czarną Plamą?  A jeśli się domyślam?  Że jest to w pewnym sensie wyrok…?  Wyrok na życie z jakąś jakością.  Życia zwykłego, które jest niezwykłe. A jakość tego życia to suma codziennych wyborów i rodzaju obrazów i ludzi, którymi się otaczamy. To przeliczona i opanowana pewna ilość emocji.  To prowadzona, swoista batalia oswajania. Oswajania jeszcze jednego kawałka siebie i swojego świata. Oswojenia, które jest budowaniem terytorium człowieczeństwa z tych ładnych i tych mrocznych kawałków siebie. Oswajania świata poza Czarną Plamą. W bliskości i czułości spotkanych ludzi,

Plecy ze skrzydłami

Kocie bolą mnie skrzydła...  Kot spojrzał na Królową i zapytał pomasować?  Tak, poproszę.  Kot wskoczył na plecy Królowej tym przewracając ją na podłogę.  O, to już!  Kot, ugniatając plecy Królowej na wysokości łopatek, odchrząknął, takie rzeczy załatwia się od ręki.  A co robiłaś, że nagromadziłaś w skrzydłach tyle napięć?  Żyłam...  Ale jak żyłaś?  Wiesz Kocie, tak trochę chcąc wszystko objąć naraz, wszystkie sprawy jednocześnie.  Hmmm, no tak, ale tak się nie da, przecież każda sprawa potrzebuje czasu, uwagi i miejsca... zaopiekowania się nią osobno. To jest jak z roślinami. Każdą podlewasz osobno. Kot spojrzał na Królową… Podlewasz rośliny?  Tak, tak… masz rację, tam gdzie jest uwaga płynie energia.  fot. Maya Rostkowska

Dzienny wypiek

Kot & Królowa Kt. - Co robisz? Kr. - Piekę. Kt. - Znowu? Kr. - Tak. Kt. - Co tym razem? Kr. - Ciasto przyjaźni.  Kt. - Jadalne? Kr. - Z reguły tak, choć te ciasta mają w sobie jeszcze dużo niedoskonałości, takie ludzkie są. Do nich trzeba być cierpliwym, dodać coś od siebie. To ciasto Cię nie zadowoli bez Twojego zaangażowania. To nie jest ciasto, co jesz i rozmawiasz o czymś innym. Nad nim trzeba będzie zastanowić się, dać mu chwilę, zatrzymać się. Znaleźć jego smak. Nie będzie ani słodkie, ani gorzkie, będzie Cię zaczepiać i intrygować smakiem i pewną dozą niedoskonałości. To co może zrodzić się podczas smakowania to przyjaźń. Nieuchwytna, ale cienka nić relacji z tą chwilą, tą osobą co piecze, z jej energią, składnikami, a potem z ciastem. Jako takim. Obrazem - rzeźbą, namalowanym i wyrzeźbionym z jajka, mąki, owoców, proszku do pieczenia i czasu. Waszego wspólnego czasu, połączonego z nieba w sercach. Poznawanie smaku ciasta przyjaźni to uzupełniani

Białe myszki

Królowa & Matka Królowej K. - No tak… Czyli co myszek nie będzie? MK. - Nie, nie będzie, masz obraz. K. - Aha, obraz? Ale to nie są prawdziwe myszki! MK. - W pewnym sensie są, wyobraź sobie, że są. Czasem trzeba dodać coś od siebie do rzeczywistości, aby móc docenić to co się już ma. Tak czy inaczej myszki już są, widzisz je. I tak Królowa dostała od swojej mamy obraz z myszami, zamiast myszek w akwarium. Dzieciństwo się nie zawaliło od tego małego oszustwa. Namalowanych myszek było chyba z sześć. Sklep zoologiczny nadal posiadał swoje, a Królowa w pokoju swoje stadko białych gryzoni wiszących nad kominkiem, a dyskretnie mówiąc piecykiem gazowym. To było stado, totalnie niezależnych od karmienia, dotykania i głaskania ssaków. Żyjących w ciszy, bez pisków i szczebiotów. Żyjących na wolności, na wybiegu poza klatką. Zatrzymanych w kadrze, w bezruchu. Umieszczonych brązowej tonacji obrazu. Stworzonej dla kontrastu z mysimi, jasno szarymi futerkami. Całość umieszczon

Ostatni spacer na cztery łapy

Już czas powiedział Kot Świat…odprowadzał on na Niebiańskie Łąki kocich obywateli właśnie z Ziemi do Nieba. Ostanie polecenie. Ostatnie przeciągnięcie się, ostatnie lizanie futra i ostatnie ostrzenie pazurów na framudze drzwi, ostatni łyk wody. Kot Świat mrugnął okiem dając tym znać kotce i kotu, które w tym tygodniu miały tam właśnie dotrzeć, aby zdążyć na niedzielę.  Oba koty zgodnie z planem, nieśpiesznie udały się na ostanie głaskanie, na ostanie pieszczoty. A ludzie jak zwykle zabiegani, coś tam drapali, patrzyli, gadali, choć może coś czuli, może coś wiedzieli, przypuszczali co się święci, a może jednak nie… Kto wie jak to jest z tymi ludźmi. Bo czasem kocie odejście jest jak letni deszcz, bardzo dostojne i delikatne, pełne ciszy i prostoty. A kocie pieszczoty są przecież tak potrzebne i oczywiste na codzień. Przecież koty są ich wiecznie spragnione. Koty są jak pustynie, jak wysuszona ziemia pragnąca wody. Nigdy dość drapania za uchem…i kto mógł wiedzieć, że to będzie k

Rozmowy z szafy

Syrenka & Neptun S. - Zacznijmy delikatnie… jak pytanie…  N. - no to będzie seria pytań… tak czuję S. - Słuchasz mnie?  N. - Tak, ale nie mogę cię usłyszeć S. - Widzisz mnie?  N. - Tak, ale nie mogę cię zobaczyć S. - A jesteś tu?  N. - Tak, jestem ale niewidoczny  S. - Uff, to co możemy zrobić razem?  N. - Wiesz no nic, bo jest ta szafa. W zasadzie to jak sobie już pójdziesz i minie kilka godzin, tygodni to zacznę móc słyszeć, wiedzieć i czuć, i nawet wyjdę z szafy. Teraz to za bardzo wszystko przeżywam, aby cokolwiek mogło się wydarzyć.  S. - Aha, rozumiem… czyli mam mówić, a ty będziesz słuchać? Tak?  N. - Tak, tylko nie mów że wiesz, że to działa, że byłaś już w tym miejscu i sprawdziłaś. Nie lubię presji… cierpnę. Rodzi się wtedy opór.  S. - To jak mam mówić?  N. - Ogólnikami…wydarzyło się, stanowi to czy tamto, bez tego osadzenia w tu i teraz, we mnie i w tobie… S. - Dobrze… N. - Mam dość na dziś idę spać. I noc otuliła całe miasto, p

Żelazko na duszę

Puk, puk, tu Pralnia Boga. Zapraszam do środka, mamy dziś piękny dzień na prasowanie, wszystko tak klarownie wygląda i cóż za światło! Wziął głęboki oddech i zimne powietrze wpadło do nieba.  Bóg otworzył drzwi boso, w wielkim białym fartuchu zasłaniającym nagie ciało, bardzo zgrabnego i przystojnego, wiecznie młodego mężczyzny. Miał długie jasno siwe włosy, które gęstym płaszczem okrywały mu plecy i końcami dotykały lini tuż za pośladkami. Bóg miał brodę i naprawdę uroczy uśmiech. Masz swoje żelazko zapytał? Odpowiedziałam: mam. A duszę zabrałaś? Tak. Bóg klasnął w dłonie, no to wchodź. Zapraszam na prasowanie! Bóg pstryknął palcami i z nieba popłynęła muzyka.  A w niebie stały rzędami deski do prasowania, a na każdej z nich coś leżało, a nad nimi latały żelazka na duszę, rozgrzane do czerwoności i syczące parą. Niektóre już prasowały, a Bóg podchodził do każdej deski, dotykał cienkiej, a czasem grubej skóry i mówił do żelazka: Proszę zmień temperaturę, za gorąco! Albo

Przystanek wieczność, fotel 366

Pytasz mnie co jest po Sanatorium Miłości, przystanek wieczność jest. Takie duże nic. Siadasz w wielkim holu, na fotelu bujanym 366 i się gapisz w niebo. No nic nie jest. Rozumiesz?  Powiedziała Królowa do Kuzyna, który od dwóch dni latał po jej mieszkaniu. Kuzyn był osobnikiem bardzo ruchliwym i przemierzał przestrzeń Królestwa bardzo dynamicznie i z takim impetem, że angażował całą uwagę Królowej.  Kuzyn w biegu uśmiechnął się pod wąsem i powiedział: No dobra, ale jak to wielka miłość, a potem bum i nic? No nic…  Królowa w ostatniej chwili przytrzymała Kuzyna  za nim odleciał do drugiego pokoju  za kołnierzyk koszuli.  Wiesz, w miłości też jest jakiś pierwiastek nic. Są na to różne teorie, taka z fioletowymi serwetkami puzzlami. O dopasowaniu ludzi do siebie. Jest teoria przy ciastku i kawie, że jak się jest za blisko siebie to się człowiek, kot czy cokolwiek zlewa z tym drugim, że zatraca tak granice, że już nic nie widzi. A potem bum i rozrywa się ta konstrukcja kosmiczna i

Sanatorium Miłości

Propozycja dla pensjonariuszy do przeczytania przed przyjazdem:  Masz wolną wolę, możesz robić co chcesz i kiedy chcesz. Nikt tu nic od ciebie nie będzie wymagać. Możesz spać na ziemi, wyjadać cukier z cukiernicy i kochać się pod prysznicem, biegać nago w deszczu, modlić się pośród drzew, chować świerszcze pod poduszkę i jeść w nocy ogórki kiszone ze wspólnej lodówki, co tylko chcesz. W Sanatorium jest czas na dumanie, na bezczas, na nie jedzenie, ale też jest czas na jedzenie o każdej wymarzonej porze. W Sanatorium jest czas na uzależnia własne, na stwarzanie przestrzeni w sercu, na odwagę i na niezależność. Ale też na nic, odpuszczenie sobie wszystkiego i leżenie na tarasie z widokiem na życie. W Sanatorium są Leżaki otwartych serc, Łaźnia przejściowa oraz Łąka ozdrowiałych, a na samym końcu Park zwany: Apetytem na przyjaźń. W Sanatorium na porządku dziennym są kąpiele w cukrowej wacie, solanki w lesie oraz obsychanie z potu w zimowym słońcu. Ważne, napisane dro

Przytulić Kota?

Kiedy siedzisz tak sam, przycupnięty na parapecie dnia i patrzysz na morze marzeń, to wołam Cię, przyjdź siądź na kolana, a jeśli to za blisko, to może przynajmniej daj się pogłaskać. Powiedziała Królowa do Kota.  Wiesz Kocie, nie jesteś za wszystko odpowiedzialny, a to co czujesz to jest realne. Każdy Kot tak ma, każda Królowa też tak ma. To przeżywanie, tak kocie jest, tak ludzkie jest. Ale też jest jak mgła. Kiedy dopada Cię ten stan przypomnij sobie jakieś ciepłe Twemu sercu chwile. Wtedy wszystko co ciężkie rozproszy się. Jakieś szaleństwa na dachach wyobraźni, nieprzespane noce i bieganie nago po świecie. Takie dziecięce, kocięce igraszki. My się nie starzejemy tam w środku, pod futrem i skórą jest to coś co nas uskrzydla, to co pozwala lekko i z wyobraźnią żyć. Królowa wyciągnęła rękę do swojego Kota przez czas i dotknęła jego ciepłej głowy, jest dobrze Kocie, świat jest piękny, a chwile smutku i zadumy są po to abyśmy wiedzieli, jak smakuje sól i jak się kicha kied

Tęsknota to życie z duchem

Mapa to nie terytorium - powiedział Kot, rozpoczynając tym swoje poranne dumanie. Usiadł na pufie przy stole.  Od kilku dni Królowa zamiast kawy podawał rano ciepłe mleko z migdałów. Kot to lubił, choć wiązało się to z wylizywaniem całego futra z okruszków orzechów i czyszczenia sierści co najmniej przez trzydzieści minut, oczywiście przystępował do tej czynności po podaniu i wypiciu mleka. Kamera Akcja! - rzuciła Królowa do Kota i przystąpiła do blendowania, na moczonych przez noc w pięknych snach migdałów. Już drugi dzień po pierwszym brum, następowała “Fukushima, moja miłość” i cała kuchnia łącznie z Kotem pokrywała się białym, ciepłym, migdałowym pyłem. Kot ze stoickim spokojem, odchrząknął i powiedział… różne rzeczy się zdarzają… Królowa jak zwykle przez ułamek sekundy stała w zadziwieniu nad pięknem obsypanego migdałowym pyłem ich świata. Podwinęła rękawy kimona i zabrała się do sprzątania. Po kolei wycierając puszki z herbatą na różne dolegliwości, a przede wszystkim

Na tle nocnego nieba

Anioły w liściach podane, powiedział Kot.  A Kot już mówił tylko do siebie i do nocnych drzew, do muzyki w kinie i szumu nocnego, nadmorskiego miasta. To miasto  kochał w każdym calu, poznając przez lata jak piękną kobietę, kawałek po kawałku. Rozbierając je dzielnica po dzielnicy, kamienica za kamienicą, przez cztery pory roku i przez tyle już lat. Z każdym rokiem kochał je coraz bardziej, chłonął je i stawał się z nim zrośnięty.  Miał wiele kluczy do patrzenia na swój świat. Klucze do zaglądania przez bramy na mokre podwórka. Klucze do ludzkich pejzaży, uchwycone zza czyichś pleców czy ramienia. Klucze do cieni na ścianach i ludzkich profili. Klucze kolorystyczne do świata, podane gdzieś w nocy przed budką z dwoma psami w towarzystwie pomarańczy i butelkowej zieleni, nasycone ciepłem i brązem drewnianej podłogi. Klucze do liliowych, nocą podświetlonych z ziemi liści drzew. Klucze do siedzenia na podłodze i oglądania ludzkich stóp. Klucze do nocy i poranka. Klucze do św

Niedzielni Kochankowie

Dzień dobry Królowo, Powiedział pierwszy Kochanek i wleciał przez okno, usiadł na lodówce na maleńkiej chińskiej, drewnianej podpórce pod głowę. Był bardzo malutki, bo to już dużo czasu upłynę od ostatniego kochania. Rozdzwoniły się dzwonki koshi i do drzwi balkonu za pukał kolejny. Wejdź - zapraszam, powiedziała Królowa. Uśmiechnęła się do swego oblubieńca, bo taki bliski jej był przed laty i od dawien dawna go nie widziała. Ten zaś usiadł na progu kuchni, po turecku podwijając nogi. Do uszu zebranych dobiegł mruczący, basowy dźwięk radia. Królowa podeszła do odbiornika i wpuściła następnego Ukochanego. Rozniosło się po mieszkaniu pukanie do drzwi frontowych i wszedł zamaszystym krokiem kolejny Kochanek. Następne stukanie dochodziło z wnętrza mieszkania, sypialni, było to pukanie z szafy oraz cichutkie stukanie o szybkę obrazu stojącego na blacie kuchennym. Królowa podeszła i uchylając szybkę tajemnicy tym wpuściła ostatnią Miłość, ostatnie Kochanie. Przybyli już wszyscy. Inn

Ufff! Gdzie jest ten Kosmiczny Kapelusz?

Ukryty, a potrzebny…  Właśnie teraz, bo w nim tak łatwo spać.  Niewidzialny a realny. Noszony nad głową metr.  Ukryty, a potrzebny… w nim nago można spać.  Używany, aby budzić się w nim blaskiem gwiazd.   Ukryty, a potrzebny… w nim spotkać siebie w ten właściwy i odpowiedni czas. Znaleziony nad głową w liści spódnicy. Znaleziony tuż obok w zadziwieniu przechodzącego w parku psa.  Założony na smutki. Używany na równowagę dnia i gotowy na zimę i chłód. https://youtu.be/AlftMNmDH00 fot. Maya Rostkowska

Po co mnie budzisz?

Wake up! Kiedy rano wstajesz odnajdując swoje stopy we mgle poranka. W zimnym rosole babci. Idźże spać, niech głowa odpocznie. Zrób miejsce na pustkę, na ideę co się przypląta jak pchła i wpadnie przez niedomknięte okno budzącego się dnia. Wtedy jest miejsce na kolejne buuuum. No I jest… Wake up! Otwierasz oczy i szukasz komórki…co? Głośniej bo nie słyszę… irytuję się sama na siebie. Jeszcze raz powtórz: wpisz nazwisko do sieci. Jakie nazwisko? Nazwisko autora książki leżącej obok. Ale której, jest ich stos… Tej co przyszła do ciebie we wrześniu, na dwóch nogach i została obok. To jest list z przeszłości wysłany do teraźniejszości. Rozumiesz?… wystukuję nazwisko…. i… o cholera!!!  Trzeba to potwierdzić, wszechświat bywa zabawny, ale czy aż tak???!  Piszę wiadomość do autora książki. Ja:“Hej M., czytam T. Rodzinne, bardzo dobre są. Jest 4.54 i chyba odkryłam, że od conajmniej 3 lat jesteś moim sąsiadem, mieszkasz obok pod 17 na Klonowej. Rano oglądam na wy

Puchar obfitości

Puchar miłości. A po co coś innego jeść? Miłość wsuwać jak orzeszki, garściami do filmu o życiu - wiesz Kocie? Włóczyć się w deszczu nad brzegiem rzeki po zaroślach. Chodzić i pływać po rzece życia w piątek i w sobotę zmian. Oglądać w starym kinie dobre filmy, te nieprzeludnione, bo za dobre dla wszystkich. Dobre dla tych za dobrych. Zagubionych w tłumie, trochę cichych w czarnych ubraniach, grafików, fotografów i uśpionych gwiazd. Słuchać muzyki, która upija serce do dna serca i rozpełza się po kręgosłupie wężem pożądania. Miłość w odcinkach, nie podawać.  Jeśli brać to w całości, z całą konsekwencją kochania. https://youtu.be/qEx739dYw40 fot. Maya Rostkowska

O tej jednej na M

Przyszłaś do mnie w nocy, we śnie i spytałaś czy możesz przysiąść na parapecie moich marzeń. Powiedziałam: siadaj, w końcu Cię na własne oczy zobaczę. Byłaś zadziwiająco piękna, aż po ciele przebiegł mnie dreszcz. Miałaś takie szkliste, miodowo-brązowe oczy, odbijające najpiękniejszy czas w życiu. Dotknęłam Twoich ust, były ciepłe, miękkie ugryzłam je. Smakowały rozkoszą minionych wiosen, jesieni i zim. Obrysowałaś je konturówką lat. Miałaś na sobie sukienkę z wiatru i miękkich zielonych traw, włosy potargane od biegania po świecie i zapominania się w męskich, ciepłych ramionach. Byłaś piękna, taka ponadczasowa, z bosymi stopami i okrągłymi piersiami, na tle budzącego się dnia. O miłości nieuleczalnej masz? Mam. https://youtu.be/niOTgeAEU9c fot. Maya Rostkowska

I to nie i to na nic

Co mam zrobić aby zasłużyć? Na takie M4, na mieszkanie marzeń, na dobre myślenie o sobie i wobec siebie. Na hołubienie swoich pasji i na lenistwo tęsknoty.  Co mam zrobić aby zasłużyć na różowy mróz i jesienne paskudztwa w ładnym kolorze tęczowym.  Co mam zrobić, abyś mnie zobaczyło to moje bóstwo na dwóch nogach z odciskiem pomiędzy poduszkami stóp i plamką na brzuchu?  Co mam zrobić? No co?  Rano zaparzyć kawę czy wyprowadzić psa myśli na spacer do Relaksu?  Czy może kupić nowy tablet do kreślenia  kulfonów?  Czy może nowe światełka do pokoju czy czerwoną szminkę?  A może zaplanować nową podróż statkiem i samolotem?  Przynieść bukiet kwiatów, a może umyć okna i zawiesić nowe firanki obietnic?  A może upiec ciasto nadziei? I to nie i to na nic. A może trzeba stworzyć miejsce na pustkę?  Spokojnie usiąść i poczekać jak przyjdzie.... Twoje nowe. Ze skrzynką pocztową. Z nazwiska Własne Serce. fot. Maya Rostkowska