Jesień spakowana - powiedział Kot. Siedział na oknie i obserwował ulicę. Tam zaś w wielkich worach na śmieci, leżały poupychane liście. Kot odchrząknął i powiedział: a teraz trafią do spalarni, potem w postaci dymu trafią w chmury, a z chmur zamienią się w śnieg i będzie zima. Czy jakoś tak…
Aha, czyli po wszystkim… Królowa, zadumała się nad garnkiem z wodą po którym pływały świeżo ugotowane płatki śniegu z nasion chia. Aha. No dobra to czas na spacer, idę odwiedzić Wisłę i Pierożka.
Kot, popatrzył na Królową i powiedział, ja zostaję w domu.
No dobra, jak chcesz, ja idę, rzuciła Królowa.
Pierożek wyglądał jak z ostatniego rysunku w gazecie. Był biały z czarną plamką na plecach. Miał kilka kilogramów futra podbitego tłuszczem wokół pasa. Wskoczył Królowej na rajstopy i wbił beztrosko pazury w kolana. Rozmowa z Wisłą toczyła się przy dobrej gatunkowo, przywiezionej ze świata herbacie. Siedziały obie po turecku, na perskim, miękkim dywanie. Kot Pierożek zaś mruczał i odsłaniał do głaskania kolejne kilometry futra gotowego na przyjęcie delikatnych i dopasowanych na tę właśnie chwilę pieszczot. Zaś chwila nieuwagi i mniej trafionego dotyku kończyła się ugryzieniem w rękę. Co nakazywało w towarzystwie Kota Pierożka zachowywać czujność i dawać mu absolutną uwagę.
Mrrrrrr, mrrrrr, mrrrrr… I tak jest w życiu, wymruczał Kot Pierożek w przestrzeń pokoju… albo jesteś zaangażowana w relacje, albo cię nie ma i wtedy nie ma co się emocjonować brakiem głaskania i komunikacji, szukasz sobie innego miejsca na miłość i pieszczoty. To mówiąc, Kot Pierożek zsunął się z kolan i odpychając się tylnymi łapami, odjechał na boku w przestrzeń wtorkowego wieczoru. A jesień przygotowała miejsce dla Zimy, która była już gotowa, obsypać Warszawę lada dzień, białym i pełnym tęsknoty śniegiem.
fot. Maya Rostkowska
Komentarze
Prześlij komentarz