Przejdź do głównej zawartości

Przystanek wieczność, fotel 366


Pytasz mnie co jest po Sanatorium Miłości, przystanek wieczność jest. Takie duże nic. Siadasz w wielkim holu, na fotelu bujanym 366 i się gapisz w niebo. No nic nie jest. Rozumiesz? 
Powiedziała Królowa do Kuzyna, który od dwóch dni latał po jej mieszkaniu. Kuzyn był osobnikiem bardzo ruchliwym i przemierzał przestrzeń Królestwa bardzo dynamicznie i z takim impetem, że angażował całą uwagę Królowej. Kuzyn w biegu uśmiechnął się pod wąsem i powiedział: No dobra, ale jak to wielka miłość, a potem bum i nic? No nic… Królowa w ostatniej chwili przytrzymała Kuzyna za nim odleciał do drugiego pokoju za kołnierzyk koszuli. Wiesz, w miłości też jest jakiś pierwiastek nic. Są na to różne teorie, taka z fioletowymi serwetkami puzzlami. O dopasowaniu ludzi do siebie. Jest teoria przy ciastku i kawie, że jak się jest za blisko siebie to się człowiek, kot czy cokolwiek zlewa z tym drugim, że zatraca tak granice, że już nic nie widzi. A potem bum i rozrywa się ta konstrukcja kosmiczna i dopiero wtedy z dystansu stwarza się dobre miejsce na ogląd sprawy, na wgląd w cud z jakim się miało do czynienia. A po Sanatorium Miłości, po wyjściu z niego jest właśnie nic. Nowe nic. Siedzisz i się gapisz przed siebie albo w bok albo zamykasz oczy i słyszysz ciszę, pustkę i nic. Spokój… Jest wielkie nic. Nic tobą nie targa, nie szapie. Już nigdzie nie musisz biec, wzdychać. Nic nie robisz. Delektujesz się daktylami życia w miłości własnej. Serce naprawione, ale pomięcia wciąż jeszcze widać, tego się nie da zaprasować nawet żelazkiem z parą. Jesteś nów i zdrów, tylko jeszcze nie znasz nowego kierunku siebie. Tego kierunku do którego podążysz. Trzeba po wielkiej miłości zebrać siły na kolejne Wielkie czucie. To nie takie szast, prast i jest. To jest Wielkie Dzieło Kochać. Kochać codziennie. Kochać nocnie, kochać jesiennie, kochać zimowo. Kochać kiedy jesteś chory, kochać jeśli nie wiesz co ta druga osoba czuje. Kochać kiedy jest ci zimno i sam leżysz w łóżku. Kochać wbrew logice i w brew kałużą na ulicy i mokrym psom wskakującym ci na jasne spodnie - rozumiesz Kuzynie?
Królowa poprawiła Koronę, która z sunęła się jej z głowy, podwinęła rękawy kimona i zaczęła zagniatać ciasto. Kuzyn zapalił papierosa, przebiegł się po mieszkaniu, skoczył do sklepu po coś na ząb i wrócił głośno śmiejąc się już po trzech minutach. No tak, masz racje, ja to lubię jednak zakwestionować taką miłość trochę. Królowo, a co chciałabyś wnieść do związku, do tej miękkiej relacji pomiędzy dwojgiem ludzi?

Królowa, przetarła nos, umoczonymi w mące rękami, teraz mąka była wszędzie jak przy dobrym wypieku, pokrywała białym szronem kuchnię. Spojrzała w przyszłość i z błyszczącymi oczami powiedziała. 

Wiesz, jeszcze więcej radości i spontaniczności. Takiej dzikiej miłości, takiego pięknego i czułego kochania. Jeszcze więcej bajecznie kolorowych ciast, więcej kwiatów, drzew, widoków nieba, koncertów i spacerów. Więcej bycia razem i więcej wolności w każdym calu. Więcej przytulania i więcej kochania. Bez tej całej zaborczości i trzymania czegoś na potem. W potem, w później, nie wszystko od razu, już nie ma miejsca. W potem mieszkają już całe Tomy wspomnień i Niezrealizowanych dzieł szaleństw, a życie przecież płynie… Kuzyn wziął głęboki wdech i startując ponownie do lotu wylał szklankę wody na stół. Wyleciał przez okno balkonu czwartku, krzycząc na odchodnym nad dachami Mokotowa, pamiętam! Kochać ASAP!


fot. Maya Rostkowska

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Interrupting habits

  Kawa bez mleka, koniec świata, mleka mają swój koniec, nawet te z Biedronki.  Śnieg, światło, śnieg, drobne podszczypywanie po twarzy.  Pochrupywanie, podrygiwanie, podnoszenie, pod nogami w kolorze obciążonej bieli obłażącej z czarnych, spasionych od śnieżny gruzów, butów. Chodniki nadrukowane w koła, w łapy, w UFO miejskiego życia. Pachnie mrozem, na płasko, bez wyczuwalnych warszawskich akcentów.  Szczypulanko, delikatniuchne wycelowane w poliki i w brodę. Soft, pieszczoty pogody. Lico buraczkowe, na okrągło, z oprószaniem szronem, zakonserwowana na sztywno z brodą. W zimowe słońce, rozczula się dusza, wampirzyca, zgłodniała światła słonecznego, żre oczami, prawie dławi  się   na przaśny widok stawu. Drzewa ubrane w skafandry śniegu, zmarzliny stycznia. Przy drzewach, zanurzeni w śniegu jak w maśle, schowani w schronach z ubrań, ćwiczący ludzie. Zasunięci pod nos w kurtki, omotani rękawiczkami, zabunkrowani w podwójne pary spodni. Zakurtkowani. Podbici w koszulki, podkoszulkowani.

Erotyk z ciastem

Słodko – wytrawny, czerwcowy wieczór. Powietrze wypełnione zapachem, grzanego białego wina i obrazem czerwonych pręcików szafranu pływających po tafli alkoholu obok grubiańsko pokrojonych plastrów pomarańczy. Chłód wdzierający się przez pośladki siedzące na metalowym krześle. Niewygoda i poczucie braku ciepłego koca bądź poduszki. Doznania budzące dyskomfort. Rodzące się poznanie, pulsujące w dole brzucha i w rozgrzewających się dłoniach. Przyśpieszony oddech od doznań płynących z podniebienia, słodko-wytrawny smak … jak to było… na wierzchu skóra z brzoskwiniowej polewy, a na niej prażone orzechy nerkowca, wnętrze, miękki i delikatny w smaku ser, a na spodzie, chrupiąca kruszonka o kolorze wypieczonego chleba…? Zobaczył jej zgrabny, kształtny kark. Biała, jedwabna koszula, przelewała się przez jasne jeszcze nieopalone słońcem ramiona i luźno opadała na plecy, dając poczucie luzu i lekkiej ekstrawagancji. Zawiązany na plecach w tali, czarny pasek fartucha nie pozwalał,

Dlaczego warto być smutnym dorosłym?

Dlaczego warto być smutnym dorosłym? 1. Warto być smutnym dorosłym, bo można nie zobaczyć swojego odbicia w lustrze, że się jest dorosłym i można nago chodzić po chacie. 2. Fajnie być smutnym dorosłym, bo można zapomnieć, że się kiedyś śmiało i było z tego powodu dużo lekkości w ciele, i można się było z tego powodu posikać. 3. Bardzo dobrze być smutnym dorosłym, bo jak się robi, placki ziemniaczane to one są smaczne, ale tylko śmierdzą po tym ubrania i trzeba je wyprać, tyle się pamięta z jedzenia, kurde! niekończące się tarcie ziemniaków i że cebula doprowadziła do płaczu. 4. Fenomenalnie jest być smutnym dorosłym, bo jak masz kasę, to nie kupujesz, sobie czego chcesz, a jak jej nie masz i jesteś młody, to masz, pomył co zrobić z kasą, z każdą ilością. 5. Ekstra być smutnym dorosłym, bo jak przyjdzie do Ciebie dziewczyna, to starzy nie mieszkają już z Tobą i może zostać na moc, ale ją odprowadzasz na autobus i wracasz, sam do domu myśląc, o pracy jutro rano. 6. Ulta odlotowo być smut