Przejdź do głównej zawartości

Niedzielni Kochankowie


Dzień dobry Królowo,

Powiedział pierwszy Kochanek i wleciał przez okno, usiadł na lodówce na maleńkiej chińskiej, drewnianej podpórce pod głowę. Był bardzo malutki, bo to już dużo czasu upłynę od ostatniego kochania. Rozdzwoniły się dzwonki koshi i do drzwi balkonu za pukał kolejny. Wejdź - zapraszam, powiedziała Królowa. Uśmiechnęła się do swego oblubieńca, bo taki bliski jej był przed laty i od dawien dawna go nie widziała. Ten zaś usiadł na progu kuchni, po turecku podwijając nogi. Do uszu zebranych dobiegł mruczący, basowy dźwięk radia. Królowa podeszła do odbiornika i wpuściła następnego Ukochanego. Rozniosło się po mieszkaniu pukanie do drzwi frontowych i wszedł zamaszystym krokiem kolejny Kochanek. Następne stukanie dochodziło z wnętrza mieszkania, sypialni, było to pukanie z szafy oraz cichutkie stukanie o szybkę obrazu stojącego na blacie kuchennym. Królowa podeszła i uchylając szybkę tajemnicy tym wpuściła ostatnią Miłość, ostatnie Kochanie. Przybyli już wszyscy. Inne miłości, te drobniejsze, bardziej ulotne usiadły na parapecie w krzewiku tymianku i patrzyły do wnętrza kuchni przez otwarte okno. 

Kochanek z radia zaś usiadł na pufie pod oknem, Kochanek z obrazu w białym, miękkim jak owca, fotelu. Królowa z wielkim zachwytem przyjrzała się całemu przybyłemu towarzystwu i radośnie klasnęła w dłonie wołając do Kota: Mój Drogi, proszę podaj do stołu. A stół był długi i usłany kwiatami, leżały na nim truskawki, stał szampan, była zielona zaparzona w imbryku wspomnień herbata, stały przykryte pod kloszem placki ryżowe z marchewką w ciągle ciepłe, było i białe wino oraz w pucharach lody, no i nie mogło zabraknąć śledzi. 

Królowa lubiła jeść, a widok kwiatów sprawiał jej wielką przyjemność. Póki co, zapaliła papierosa myśli, wskoczyła na parapet i odfrunęła przez okno na sąsiadujący dach, aby ochłonąć i przyjrzeć się swoim miłością. Wszyscy Oblubieńcy siedzieli razem właśnie w jej kuchni. Kot zaś krzątał się pomiędzy nimi w kuchni nalewając im do filiżanek z kostek cukru kawy. 

Królowa wyjęła z długiego, japońskiego rękawa kimona szminkę i lustro, umalowała usta, rozpuściła włosy, krzyknęła z całej piersi to co trzeba do wszechświata i jednym wielkim szusem z frunęła z dachu i na powrót znalazła się w kuchni. 

Uroczysta kolacja Kochania właśnie rozpoczęła się z zapaleniem pierwszej świecy na stole, potem zapłonęło ich w cały pomieszczeniu tysiące. Było to tysiące czułych chwil i pięknych myśli. Towarzystwo bawiło się wybornie, rozmawiało, śmiało się dokazywało. 

Tylko Kot siedział na lodówce, obok drewanianych, rechoczących żab i kontemplował chwilę paląc fajkę. A jego myśli układały się w kształt zdań:… Moja kochana Królowo. Kochasz i wciąż kochasz na nowo, przez całe swoje życie kochasz, do ostatniego swojego dnia będziesz kochać, a potem zostanie w Świecie to Twoje kochanie. Jako światło w liściach i zapach trawy w lesie, na rozgrzanej słońcem ściółce. Dziś patrzę na Ciebie z dużą czułością, ze zrozumieniem. Każdy z tych mężczyzn jest częścią Ciebie i Ty jesteś częścią ich światów. Tak to już jest, że przenikamy się. Teraz zrozumiałem, że każde Twoje kochanie jest odkrywaniem jakiegoś z Twoich światów, ukochiwaniem jeszcze bardziej siebie.
Kocie gdzie jesteś? Zawołała Królowa... Kot miał w zwyczaju, kiedy się zamyśla powoli znikać. A potem zostawały już tylko widoczne dla oczu Królowej jego mokre ślady i drobinki szczęścia unoszące się w futrze…


fot. Maya Rostkowska

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

moTYLE wrażeń

- Poruszyłem coś w sobie. W klatce piersiowej, tuż nad przeponą.  Serce? - MoTYLE wrażeń... - Aha, masz łąkę w sobie? - Raczej kamieniołom... dużo pracy z rozbijaniem skał. - Widziałam dziś słońce nad kamieniołomem i latające MoTYLE wrażeń. - Widziałaś? Aha, czyli wiesz jak wygląda mój pejzaż... - O tak, trochę księżycowy... Wystające z trawy skały i taka kojąca cisza. - I jak Ci teraz? - Boli w klatce, za mostkiem, w sercu coś puściło, uskrzydliło się. Napuchło. Powiększyło. Rozleciało i odleciało. Poukładam sobie to teraz, ułoży mi się to w nową całość. - Przytulić Cię? Mogę tylko tyle... -MoTYLE, Tak!

Dialog z dotykiem

Ty mnie całujesz słowami. Kaszmirem z ciepłego reagowania. A ja na ustach czuję ich wyjątkowo ważny i ufny smak.  Te czerwone słowa na S jak Serce i Stach, są jak brudzące jagody, zaś zdania krótkie, przerywane przecinkami, są jak zatrzymany na chwilę oddech i mają fioletowy kolor i lekko słodki smak.  Zdania długie, pełne, gibkie, są jak zielony groszek i ziarenka pieprzu. Przerwy pomiędzy linijkami są jak westchnienia i jeszcze jest słowo na dobranoc, jest ono w kolorze indygo i trwa, wybrzmiewając długo, długo poprzez noc.  Kiedy rozczesujesz poranek słowem - dzień dobry, napisanym bulgotem kawy, złotą kredką, kreśląc kontur ust, delektuje się kolorem umbry i smaku gorzkiego dnia, co jednak potem słodkim wydaje się dniem.

Erotyk z ciastem

Słodko – wytrawny, czerwcowy wieczór. Powietrze wypełnione zapachem, grzanego białego wina i obrazem czerwonych pręcików szafranu pływających po tafli alkoholu obok grubiańsko pokrojonych plastrów pomarańczy. Chłód wdzierający się przez pośladki siedzące na metalowym krześle. Niewygoda i poczucie braku ciepłego koca bądź poduszki. Doznania budzące dyskomfort. Rodzące się poznanie, pulsujące w dole brzucha i w rozgrzewających się dłoniach. Przyśpieszony oddech od doznań płynących z podniebienia, słodko-wytrawny smak … jak to było… na wierzchu skóra z brzoskwiniowej polewy, a na niej prażone orzechy nerkowca, wnętrze, miękki i delikatny w smaku ser, a na spodzie, chrupiąca kruszonka o kolorze wypieczonego chleba…? Zobaczył jej zgrabny, kształtny kark. Biała, jedwabna koszula, przelewała się przez jasne jeszcze nieopalone słońcem ramiona i luźno opadała na plecy, dając poczucie luzu i lekkiej ekstrawagancji. Zawiązany na plecach w tali, czarny pasek fartucha nie pozwalał,...