Pani K zaczyna codzienne swój dzień od przywołania myśli, od ustalenia sama ze sobą, co jest do zrobienia. Leżąc jeszcze w łóżku, tuż przed godziną czwartą rano, sprawdza, co jest w jej głowie i w pamięci z wczorajszego dnia. Przesiewa, przez drobne oczka czasu, myśli. Potem dzieli je na te, co wpłynęły na jej przyszłość i te, które do czegoś się przydały. Oddziela je od tych, co się już przeterminowały, które nie pasują do układanki. Rozpakowuje swoje myśli jak prezenty, tak zapraszając nowy początek dnia i przygotowując się do wstania. Potem jeszcze na chwilę zasypia, sen wygładza zagięcia na jej twarzy. Zmarszczki i grymasy niepokoju, zaproszonej tak przypadkiem i tak bardzo niepotrzebnej myśli… Tej jednej przerażającej, że… że pewnego dnia, po przebudzeniu, z jej świata zniknie Pan P. Wysoki i ładnie uśmiechnięty Pan, który w Laboratorium Przemyśleń, zajmuje się Departamentem Przydzielania Haseł. Dlaczego miałby tak po prostu zniknąć? Pani K nie wie. Coś w jej głowie mówi, że każdy etap, każda droga, a zwłaszcza ta wspólna dobiega końca. Jedno idzie w prawo, drugie w lewo. Jedno wybiera pociąg, drugie samolot itd. Z tego powodu dla Pani K, jest bardzo ważny, każdy dzień jej życia. Dlatego, nerwowo sprawdza, w torebce swoich oczekiwań, takiej damskiej części swojego serca, czy będzie jeszcze ten jeden raz, kiedy zobaczy w pracy Pana P i wypiją razem kawę. Wtedy on niby przypadkiem albo jednak trochę czując, niewypowiedzianą głośno prośbę Pani K, wypowie hasło dnia. Wtedy Pani K, będzie szczęśliwa, bo zrodzi się w niej pomysł, i wracając do biurka, napisze kolejne opowiadanie. Oczywiście Pan P, nie wie, jak bardzo jest potrzebny w Laboratorium Przemyśleń, właśnie dla tej Pani, w jej wewnętrznym poszukiwaniu ciekawych haseł. Przecież w realnym świecie, spotkali się tylko na chwilę, i tylko na kawę. A przecież od tego spotkania zależy chwilowo jakiś mały literacki świat.
- Poruszyłem coś w sobie. W klatce piersiowej, tuż nad przeponą. Serce? - MoTYLE wrażeń... - Aha, masz łąkę w sobie? - Raczej kamieniołom... dużo pracy z rozbijaniem skał. - Widziałam dziś słońce nad kamieniołomem i latające MoTYLE wrażeń. - Widziałaś? Aha, czyli wiesz jak wygląda mój pejzaż... - O tak, trochę księżycowy... Wystające z trawy skały i taka kojąca cisza. - I jak Ci teraz? - Boli w klatce, za mostkiem, w sercu coś puściło, uskrzydliło się. Napuchło. Powiększyło. Rozleciało i odleciało. Poukładam sobie to teraz, ułoży mi się to w nową całość. - Przytulić Cię? Mogę tylko tyle... -MoTYLE, Tak!
Komentarze
Prześlij komentarz