Przejdź do głównej zawartości

keBABY I CHŁOPY


Zalany kort łóżka. Dziś mocno padało, wymięte prześcieradło, zatopione poduszki. Układamy do snu, jeszcze nieskończone zadania, czekające na swoją kontynuacje w jutro. Porozrzucane ubrania z zapachem parku, baru i nocnej rozmowy o miłości, nad drewnianym stolikiem ubranym w dwa, podwójne kieliszki z Prosecco. 

Zamawiamy KeBABY i CHŁOPY. Które zjedzone, niestrawione, w zapytaniu, zostaną rozwarstwione na sałatę, pomidory, sos i mięso. Zapamiętana noc jako kilka spotkań i kilka miesięcy relacji. Podawane w za ciasnej bluzce z bułki, po godzinie dwudziestej pierwszej, minionego poniedziałku KeBABY. Jedzone bez namiętności i głodu. Ciężkostrawne na noc. Typowe menu, damsko-damskich tematów o chłopach.


Przed snem, zażywam tabletkę nasenną z Twojego hasła. Będę spać spokojnie przez siedem godzin, układając w rytm uderzeń serca, kolejne zdania, wymyślając nową książkę.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

W okolicach serca

Obudziły go w nocy trzy żebra po lewej stronie. Ból pomiędzy drugą, a trzecią w nocy. Zasnąć nie mógł, nabawiając się nerwicy zaczerpniętej z rozdrganego serca, nie miał już na sen więcej czasu, puchł. Rano przyszła odpowiedź z świeżościom spojrzenia. Ból zniknął, zastąpił go widziany w parku bez.

Interrupting habits

  Kawa bez mleka, koniec świata, mleka mają swój koniec, nawet te z Biedronki.  Śnieg, światło, śnieg, drobne podszczypywanie po twarzy.  Pochrupywanie, podrygiwanie, podnoszenie, pod nogami w kolorze obciążonej bieli obłażącej z czarnych, spasionych od śnieżny gruzów, butów. Chodniki nadrukowane w koła, w łapy, w UFO miejskiego życia. Pachnie mrozem, na płasko, bez wyczuwalnych warszawskich akcentów.  Szczypulanko, delikatniuchne wycelowane w poliki i w brodę. Soft, pieszczoty pogody. Lico buraczkowe, na okrągło, z oprószaniem szronem, zakonserwowana na sztywno z brodą. W zimowe słońce, rozczula się dusza, wampirzyca, zgłodniała światła słonecznego, żre oczami, prawie dławi  się   na przaśny widok stawu. Drzewa ubrane w skafandry śniegu, zmarzliny stycznia. Przy drzewach, zanurzeni w śniegu jak w maśle, schowani w schronach z ubrań, ćwiczący ludzie. Zasunięci pod nos w kurtki, omotani rękawiczkami, zabunkrowani w podwójne pary spodni. Zakurtkowani. Podbici...

Dialog z dotykiem

Ty mnie całujesz słowami. Kaszmirem z ciepłego reagowania. A ja na ustach czuję ich wyjątkowo ważny i ufny smak.  Te czerwone słowa na S jak Serce i Stach, są jak brudzące jagody, zaś zdania krótkie, przerywane przecinkami, są jak zatrzymany na chwilę oddech i mają fioletowy kolor i lekko słodki smak.  Zdania długie, pełne, gibkie, są jak zielony groszek i ziarenka pieprzu. Przerwy pomiędzy linijkami są jak westchnienia i jeszcze jest słowo na dobranoc, jest ono w kolorze indygo i trwa, wybrzmiewając długo, długo poprzez noc.  Kiedy rozczesujesz poranek słowem - dzień dobry, napisanym bulgotem kawy, złotą kredką, kreśląc kontur ust, delektuje się kolorem umbry i smaku gorzkiego dnia, co jednak potem słodkim wydaje się dniem.