Otworzył oczy, przełknął ślinę, był pewien, że ją słyszy. Jej wyraźny brytyjski akcent i miękko wypowiadane zadania, a wśród nich zagubione nawoływanie: “Adam, Adam, Adam”.
Od tygodnia The Globe Theatre był zamknięty, spacer nad Tamizą stały się jedyną przyjemnością w chwilach, kiedy nie padał deszcz, nie było mgły i wiatr nie starał się urywać głowy i zostawiać jej nienażartym gołębią pod Tower Bridge. Karmazynowa Królowa odchodziła od zmysłów, jak to bywało w przeszłości, kiedy tylko na chwilę znikał. A tak naprawdę nie znikał, to ona go po prostu nie widziała. Nawoływania odbijały się w kielichach do wina, w zaparowanych szybach, brudnych kałużach.
Słyszał w uszach jej głos: timeless is your name…
Pociągało go do niej to ciągłe drganie, te dźwięki Karmazynowej Królowej. Zdania jak struny, mruczące, wibrujące w tonacji jego serca. Grane kiedy sen rzucał się w przepaść dnia.
https://youtu.be/8xYExeTUA70
https://youtu.be/8xYExeTUA70
Komentarze
Prześlij komentarz