Potknąłem się o pukiel Twoich włosów, o niebo zaplątane w kłosy. Drżałaś od słońca, odchylając nagie obłoki. Wsuwałem dłonie, w szepczące źdźbła trawy, przyjemność spływała mi po palcach. Chodziłem zagajnikami Twego ciała, zaciągałem się Tobą, całym sobą oddychałem. Byłaś mi ciszą i pulsowaniem. Zasnąłem tuż przed burzą, w makowej altanie, na zachód od końca...
- Poruszyłem coś w sobie. W klatce piersiowej, tuż nad przeponą. Serce? - MoTYLE wrażeń... - Aha, masz łąkę w sobie? - Raczej kamieniołom... dużo pracy z rozbijaniem skał. - Widziałam dziś słońce nad kamieniołomem i latające MoTYLE wrażeń. - Widziałaś? Aha, czyli wiesz jak wygląda mój pejzaż... - O tak, trochę księżycowy... Wystające z trawy skały i taka kojąca cisza. - I jak Ci teraz? - Boli w klatce, za mostkiem, w sercu coś puściło, uskrzydliło się. Napuchło. Powiększyło. Rozleciało i odleciało. Poukładam sobie to teraz, ułoży mi się to w nową całość. - Przytulić Cię? Mogę tylko tyle... -MoTYLE, Tak!
Komentarze
Prześlij komentarz