Kobieta otworzyła okno, wypuściła po nocy gęstej od objęć: dotyk, pocałunki, westchnienia. Tak stał się kolejny środowy poranek. Uporządkowany był mężczyzny łazienkowymi rytuałami, pachnącymi goździkami i szybko upływającym rano czasem.
Kobieta nie pamiętała zapachu kawy, przepadł w pośpiechu mycia głowy. Za oknem spojrzeniem dotknęła rozgniewanej jesieni. Porozrzucanymi liśćmi pokazywała swoje ukryte oburzenie. W kuchni sufit zmókł od ulewy, beczącej od trzech dni słoty, która dawała się we znaki. Został za to, z Kobietą tylko zapach i dotyk Mężczyzny. Czerwona broda i jakaś taka kotłowanina wspomnień upchanych w szybko czesane rano włosy.
Kobieta zaczynała już tęsknić za Mężczyzną, za ich oddychaniem razem, za głosem docierającym prosto pod skórę, za ciepłem i ruchem. Za mokrymi uszami i włosami. Za wilgotnymi udami i gaszeniem w nocy światła.
W przedziale czasu, w godzinach ich wspólnego mieszkania przyglądała się Mężczyźnie. Oglądała jak w teatrze, kiedy szybko wkłada na stopy nieskazitelnie błękitne skarpetki, kurtynę z ciepła, zasłonę przed zimnem.
W otchłani niczym niezabudowanych obrazów oglądała kształt jego nóg, pośladków i pleców. Patrzyła na niego bezczelnie, kiedy stał do niej tyłem w kuchni. Słuchała z ukrycia studni łazienki, galopu jego bosych stóp, pędzących po drewnianych podłogach i kaflowych płytkach mieszkania.
Widywała go w zaplanowanych godzinach ich wspólnego życia. W karmelowym świetle wieczorów i w skali szarości poranka.
I była niezmiernie zdziwiona, że nie chciał od niej szuflady! Miejsca w jej świecie na kawałek siebie. Miejsca, w którym odnajdzie swoje rzeczy, kiedy będą razem spędzać czas.
W jej przestrzeni mieszkali ludzie i wspomnienia. Pantofle w przedpokoju w pudełku Przyjaciela, szczoteczka do zębów w łazience bliskiej Kobiety, w komputerze rodząca się strona Znajomego.
U niej było miejsce na tę historię z nim, były godziny na bycie razem i te na życie osobno. U niej mógł rozgościć się, zająć kawałek przestrzeni jej serca i umysłu. Wypełnić życie wspólną obecnością.
We wspomnieniach z czułością dotykała stada niekształtnych małych pomidorów, które przyniósł jej i usadził na grzędzie środowego parapetu, tuż pod zeschłym drzewem rozmarynu. Tuż przed nadchodzącym czwartkiem, aby nakarmić jej zmysły.
Na pożegnanie Kobieta pomyślała, chcę się przykryć Twoimi ramionami i ogrzać Twoim ciepłem, koc w kratkę już nie wystarczy, klucze do pokoju numer 2 znajdziesz w liście!
Komentarze
Prześlij komentarz