Przejdź do głównej zawartości

Pocztówka znad Rzeki


Jest noc i upał, jakieś takie niedopowiedzenie pomiędzy łopatkami, a długością włosów dotykających pleców dla ochłody. 

Jest noc, mężczyźni siedzą ma małych stołeczkach czasu i pozdrawiają mnie, krótkim Bonsoir.

Jest rzeka i są podlewane przed snem ogródki z różami.
Jest noc i ten sam widok na drugi brzeg pachnący skoszoną trawą.

Widziałam wczoraj we śnie Twoje oczy, są niebieskie. 
Patrzysz nimi z pośród wielu obrazów z przeszłości, z archiwalnej fotografii. 

Jest noc. Sztućce gadają z talerzami w rzecznym barze. 
Na rzece światła kolorowe jak z kreskówki - neonówki. 
Dzieci, psy idą spać. Ryby pluskają z gorąca, chłodząc ogony nad taflą wody. 

Dzisiejszy dzień był ubrany w kurz. W rajstopy z dziurką i pogryzione stopy przez komary. 
No i przyszedł dziko młody, facet z czarnymi oczami wprost z Algierii. Patrzy się na mnie i chce rozmawiać. 
Nie chcę, choć rozumiem co mówi po francusku ale dla zasady odpowiadam po angielsku albo po polsku. 
Pora łowów... samotna kobieta nad brzegiem rzeki, jest na co polować. Wstaję, mówię au revoir i odchodzę, on wsiada do samochodu i odjeżdża. 
Koniec spotkania, choć było dłuższe niż z okolicznym kotem. 

Wracam do domu, czas na ocet i opatrzenie ran po kolacji komarzej nad rzeką wobec gwiazd. 

Czy wiesz, że w nocy pachną róże?

fot. Maya Rostkowska

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

W okolicach serca

Obudziły go w nocy trzy żebra po lewej stronie. Ból pomiędzy drugą, a trzecią w nocy. Zasnąć nie mógł, nabawiając się nerwicy zaczerpniętej z rozdrganego serca, nie miał już na sen więcej czasu, puchł. Rano przyszła odpowiedź z świeżościom spojrzenia. Ból zniknął, zastąpił go widziany w parku bez.

Interrupting habits

  Kawa bez mleka, koniec świata, mleka mają swój koniec, nawet te z Biedronki.  Śnieg, światło, śnieg, drobne podszczypywanie po twarzy.  Pochrupywanie, podrygiwanie, podnoszenie, pod nogami w kolorze obciążonej bieli obłażącej z czarnych, spasionych od śnieżny gruzów, butów. Chodniki nadrukowane w koła, w łapy, w UFO miejskiego życia. Pachnie mrozem, na płasko, bez wyczuwalnych warszawskich akcentów.  Szczypulanko, delikatniuchne wycelowane w poliki i w brodę. Soft, pieszczoty pogody. Lico buraczkowe, na okrągło, z oprószaniem szronem, zakonserwowana na sztywno z brodą. W zimowe słońce, rozczula się dusza, wampirzyca, zgłodniała światła słonecznego, żre oczami, prawie dławi  się   na przaśny widok stawu. Drzewa ubrane w skafandry śniegu, zmarzliny stycznia. Przy drzewach, zanurzeni w śniegu jak w maśle, schowani w schronach z ubrań, ćwiczący ludzie. Zasunięci pod nos w kurtki, omotani rękawiczkami, zabunkrowani w podwójne pary spodni. Zakurtkowani. Podbici...

Dialog z dotykiem

Ty mnie całujesz słowami. Kaszmirem z ciepłego reagowania. A ja na ustach czuję ich wyjątkowo ważny i ufny smak.  Te czerwone słowa na S jak Serce i Stach, są jak brudzące jagody, zaś zdania krótkie, przerywane przecinkami, są jak zatrzymany na chwilę oddech i mają fioletowy kolor i lekko słodki smak.  Zdania długie, pełne, gibkie, są jak zielony groszek i ziarenka pieprzu. Przerwy pomiędzy linijkami są jak westchnienia i jeszcze jest słowo na dobranoc, jest ono w kolorze indygo i trwa, wybrzmiewając długo, długo poprzez noc.  Kiedy rozczesujesz poranek słowem - dzień dobry, napisanym bulgotem kawy, złotą kredką, kreśląc kontur ust, delektuje się kolorem umbry i smaku gorzkiego dnia, co jednak potem słodkim wydaje się dniem.